Postępem w stosunku do poprzednich Rad jest to, że pojawił się konkretny dokument na stole. W tym dokumencie rozporządzenia jest już dosyć szczegółowo opisany mechanizm tej ceny maksymalnej. Dotyczy on transakcji spotowych, czyli tych wszystkich, które nie są objęte kontraktami długoterminowymi, bilateralnymi. (..) Naszym oczekiwaniem byłoby, żeby dotyczyło to wszystkich transakcji gazowych i wiele państw tę propozycję popiera. Natomiast głównym sukcesem jest to, że pojawiło się to w formie propozycji legislacyjnej - podkreśliła minister klimatu i środowiska RP.
Zastrzegła jednocześnie, że mechanizm wciąż nie określa, jaka dokładnie byłaby cena maksymalna i "nie podaje szczegółów".
Dzisiaj państwa członkowskie zobowiązały Komisję Europejską, żeby jak najszybciej ta propozycja się pojawiła. Jednocześnie czeska prezydencja (w Radzie UE) zadeklarowała, że 24 listopada będzie to przedmiotem prac kolejnej Rady, ale również przedmiotem przyjęcia, głosowania i jak najszybszego wejścia w życie - poinformowała Moskwa.
Jeśli chodzi o ceny maksymalne niezmiennie Niemcy są przeciwko, Węgry są przeciwko. Są absolutnie w izolacji, bez zrozumienia ze strony pozostałych państw. Gdyby dzisiaj ten dokument był głosowany, to byłby większościowo przyjęty. Naszym celem nie jest większościowo przyjmować dokumenty, tylko prowadzić dyskusje do mementu zrozumienia go przez wszystkie państwa. Mamy nadzieję, ze do 24 listopada to zrozumienie zostanie znalezione - stwierdziła szefowa resortu klimatu i środowiska RP.
Ministrowie rozmawiali również o wspólnych zakupach gazu
My ten mechanizm popieramy ze względu na zrozumienie dla mniejszych państw, które nie mają dostępu do morza i potrzebują tego wspólnego mechanizmu zakupów. W tej propozycji dużo tych szczegółów jeszcze nie ma. Natomiast najważniejsze, że jest to mechanizm dobrowolny i w takim kształcie Polska go popiera. Dla nas on nie jest niezbędnym mechanizmem, natomiast rozumiemy, że są państwa, które mogą - ze względu na obawy o dostęp do gazu - go potrzebować - skonkludowała minister Moskwa.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz