Opiewająca na prawie miliard zł umowa na lata 2022-2026 miała zostać zawarta z Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania z wykorzystaniem procedury in-house. Pozwala ona samorządom przekazywać własnym spółkom komunalnym zlecenia bez przetargów, ale tylko po spełnieniu określonych warunków. Krajowa Izba Odwoławcza w maju uznała, że w przypadku Warszawy ich nie spełniono. Sąd, do którego miasto zaskarżyło ten wyrok doszedł właśnie do tych samych wniosków.

Reklama

Wyrok oznacza, że Warszawa będzie musiała zorganizować otwarty i konkurencyjny przetarg na odbiór odpadów. Cieszy to prywatne firmy, które bały się, że MPO zmonopolizuje stołeczny rynek. Choć umowa z wolnej ręki miała na razie objąć tylko połowę warszawskich dzielnic za kilka lat mogłaby zostać poszerzona o kolejne. Prywatni przedsiębiorcy zostaliby więc pozbawieni pracy.

Aby ratusz mógł udzielić zamówienia in-house spółka komunalna musiałaby świadczyć 90 proc. działalności wyłącznie na jego rzecz. Problem w tym, że choć formalnie to MPO zajmuje się zagospodarowaniem odpadów, w praktyce musi korzystać z pomocy innych firm. Posiadana przez nią instalacja nie jest bowiem w stanie przetworzyć wszystkich zbieranych w Warszawie śmieci. Był to jeden z kluczowych argumentów przeciwko wolnej ręce.

Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że część zamówienia, która jest realizowana z udziałem podwykonawców nie może być wliczana do wspomnianych 90 proc. działalności.

Motywy jakimi kierował się sąd przedstawimy szerzej w poniedziałkowym wydaniu DGP>>>