Polityka fiskalna rządu wymusza na banku centralnym podnoszenie stóp do takiego poziomu, który będzie bardzo uderzał społeczeństwo - mówił w "Kropce nad i" były członek RPP, Bogusław Grabowski. Na popyt w gospodarce na inflację wpływ ma polityka pieniężna i polityka fiskalna. Oczywiście polityka pieniężna nie może zwracać uwagi na to, że polityka fiskalna jest zła - zwiększa popyt, rozrzuca helikopterem pieniądze po kraju, natomiast musi realizować swój cel mimo wszystko i można by było ten cel inflacyjny realizować przy niższych stopach procentowych, niż to teraz jest niezbędne - a niezbędne są znacznie wyższe, niż są teraz - gdyby nie to, jak się zachowuje rząd - tłumaczył.

Reklama

Jak przypominał, polityka rządu i NBP ma wpływ na portfele około 4 milionów kredytobiorców. Tych kredytobiorców hipotecznych jest 2,5 miliona, ale mamy jeszcze około 1,5 miliona tych, którzy mają kredyty gotówkowe, ich jest 190 miliardów, one są na krótszy okres, ale niekiedy miesięczne to są bardzo poważne obciążenia. Łącznie 4 milionom gospodarstw domowych na takich wysokich stopach procentowych spada poziom życia, rosną im koszty kredytu. Te rosnące koszty kredytu i spadek ich siły nabywczej nijak nie przyczynia się do obniżenia inflacji - oceniał.

- Oni będą przez lata tkwili w takich dużych wysokich wydatkach, dlatego oni muszą wiedzieć, że poziom stóp procentowych, a więc ich udręki w płaceniu tych kosztów kredytów zależy również od działań rządu. Czym bardziej rząd jest nieodpowiedzialny, tym wyższe muszą być stopy procentowe, tym oni płacą większe raty co miesiąc - zauważył.

Reklama

Stopy szybko nie spadną

Reklama

Według Grabowskiego lepsza więc byłaby duża podwyżka, która szybko by obniżyła inflację. To jest pytanie, czy lepiej, żeby ci kredytobiorcy płacili wyższą stopę procentową przez 2 lata, czy żeby płacili taką albo jeszcze wyższą przez 10 lat. To jest pytanie, to jest tak skonstruowane. To jest jak z chirurgiem, jak zaczynamy kroić i boli, to się nie przerywa, tylko się kroi do tego czasu, dopóki się człowieka wyleczy - stwierdził. Jego bowiem zdaniem, stopy pójdą jeszcze w górę.

Zdaję sobie sprawę, że prezes Glapiński nie będzie chciał podnosić, a już na pewno do wyborów, zobaczymy, co będzie później w zależności, kto wygra. Inflacja będzie trwała, bo jak ona spadnie o 1 czy 2 punkty procentowe - nie z powodu polityki pieniężnej, tylko z powodu na przykład cen energii elektrycznej czy gazu na światowych rynkach - to niewiele zmieni - stwierdził. Stopy procentowe na tym poziomie będziemy mieli na lata, opowiadanie przez prezesa (Glapińskiego), że pod koniec 2023 roku będzie je obniżał, to jest jakieś takie samo bajdurzenie jak to, że inflacja nam nie grozi, najwyżej grozi nam deflacja - podsumował.