Na niecały miesiąc przed wyborami parlamentarnymi były premier Benjamin Netanjahu liczy na powrót do władzy. Sondaże są dla niego korzystne. Z badania przeprowadzonego 22 września przez DirectPoll na zlecenie kanału Achszaw 14 wynika, że w roli szefa rządu widziałoby go 50 proc. społeczeństwa. To wzrost o 8 pkt proc. w stosunku do lipca. "Bibi" będzie musiał zmierzyć się z obecnym premierem, przewodniczącym centrowej partii Jest Przyszłość Jairem Lapidem, któremu – jak wynika z wrześniowego sondażu – 35 proc. Izraelczyków chciałoby przedłużyć kadencję na obecnym stanowisku. W dodatku jego popularność także rośnie, skoro jeszcze w lipcu mógł liczyć na 21 proc. poparcia.
Lapid jest odpowiedzialny za wyborczy sukces koalicji zrzeszającej ugrupowania lewicowe, prawicowe i religijne, która w czerwcu 2021 r. po 12 latach odsunęła Netanjahu od władzy. Ale współpraca w ramach tak egzotycznego sojuszu nie trwała długo. Koalicja rozpadła się zaledwie rok później, popychając Izrael w kierunku piątych wyborów na ciągu ostatnich trzech lat. Cztery poprzednie głosowania w dużej mierze odgrywały rolę referendów nad rządami Netanjahu. Wyniki wrześniowego badania Panels Politics sugerują, że kierowany przez niego Likud może zdobyć 32 mandaty, o dwa więcej niż w poprzednich wyborach. Łącznie prawicowa koalicja pod jego sterami zajęłaby 60–61 miejsc w 120-osobowym Knesecie. Sondaże faworyzujące blok Netanjahu nie są bynajmniej wynikiem impetu lidera opozycji, ale wewnętrznego rozłamu po stronie jego przeciwników. Dlatego 1 listopada kluczowa będzie frekwencja. Im mniej arabskich wyborców uda się do urn, tym większe będą szanse Netanjahu na zwycięstwo.