To przede wszystkim misja inżynieryjna, fizyczno-jądrowa, która przyjechała nie popatrzeć po prostu na stołówkę czy jakieś sale, a misja, która ma konkretne algorytmy badania tego, co się dzieje z mechanizmem zarządzania taką skomplikowaną infrastrukturą, jak elektrownia atomowa – powiedział Podolak na antenie ukraińskiej telewizji. Jego wypowiedź przytacza portal Ukraińska Prawda.
Zaskoczenie szybkością misji MAEA
Jak dodał, zadaniem ekspertów jest ustalenie, "czy istnieje zagrożenie radiologiczne, nuklearne, w jakim stanie znajduje się reaktor". Dlatego dziwi mnie, że zajęło to tylko dwie godziny – powiedział. Tym bardziej, że, jak wskazał, wszędzie "kręcą się Rosjanie i opowiadają, co tam przyleciało".
Zaznaczył jednak, że należy poczekać na raport MAEA.
Presja psychologiczna na członków misji
Doradca prezydenta powiedział również, że Rosjanie ostrzeliwują okolice siłowni.
Dzisiaj wykorzystali atak ze śmigłowców na terenie Enerhodaru, a potem opowiadali jakieś historie o (ukraińskim - PAP) desancie, dywersantach, żeby zamaskować te (swoje) ostrzały. To była presja psychologiczna (na członków inspekcji – PAP) – oświadczył.
Inspekcja MAEA w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej
W czwartek eksperci MAEA nie bez przeszkód (nie dostali od Rosjan specjalnych przepustek) dotarli na terytorium Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, gdzie przeprowadzili inspekcję. Potem dyrektor generalny MAEA Rafael Grossi powiedział, że "pozyskano wiele informacji", a większość ekspertów opuściła obiekt. Na miejscu zostało pięciu przedstawicieli MAEA.
Zaporoska Elektrownia Atomowa to największa siłownia jądrowa w Europie. Na jej terenie stacjonują rosyjscy żołnierze ze sprzętem oraz pracownicy rosyjskiego koncernu Rosatom. W sierpniu wojska najeźdźcy kilkakrotnie ostrzelały elektrownię, stwarzając ryzyko uwolnienia substancji promieniotwórczych. Moskwa każdorazowo oskarżała o te incydenty Kijów. Do ostrzałów doszło również w czwartek, gdy eksperci MAEA zmierzali do elektrowni.