"To, co nastąpiło później (po 1 września 1939 r. - PAP), było bezprecedensową niemiecką kampanią eksterminacji, która kosztowała życie ok. 4-6 mln ludzi w samej Polsce, z czego połowę stanowili polscy Żydzi. Warszawa zamieniona została w stosy gruzu" – pisze portal gazety, podkreślając, że to właśnie 1 września Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się przedstawić własne wyliczenia strat poniesionych przez Polskę w wyniku wojny.
Żądania obozu Kaczyńskiego
Według przedstawionego raportu Niemcy powinny zapłacić Polsce w ramach reparacji aż ok. 6,2 biliona złotych (równowartość ok. 1,3 biliona euro) – podkreśla "Bild". Ta suma jest do udźwignięcia dla niemieckiej gospodarki – stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński, potwierdzając w czwartek, że Polska oficjalnie wystąpi do rządu niemieckiego z żądaniami reparacji.
Jak dodał Kaczyński, zanim Polska otrzyma reparacje, będzie musiała przejść przez "długi i trudny" proces. "Z jego punktu widzenia Berlin nie wypłacił jeszcze wystarczająco wysokich odszkodowań za zniszczenia i mordy dokonane w Polsce w czasie ostatniej wojny światowej. W kwestii odszkodowań lepiej potraktowano Francję, Holandię oraz Żydów" – pisze "Bild", zauważając, że polski raport "może nadwyrężyć relacje między Niemcami a Polską oraz nadszarpnąć wzajemne zaufanie".
Opinia Tuska o "antyniemieckiej kampanii"
Gazeta odnotowuje opinię Donalda Tuska, że "politykom PiS nie tyle chodzi o odszkodowania od Niemiec, co o politykę wewnętrzną", a prowadzenie antyniemieckiej kampanii ma jego zdaniem zwiększyć poparcie dla partii rządzącej. Z punktu widzenia Agnieszki Łady-Konefał, cytowanej przez "Bilda" wicedyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt, czas publikacji raportu jest związany z kampanią przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2023 roku.
W Polsce debata taka jest o wiele bardziej emocjonalna, bo każdy w rodzinie zna kogoś, kto był na wojnie lub na niej zginął. Zabici cywile, spalone domy. To rodzi oczekiwanie, że nie chodzi tylko o regulacje prawne, ale o to moralne uznanie. Politycy PiS bawią się tym uczuciem. Próbują to wykorzystać do stworzenia nastrojów antyniemieckich w Polsce – dodała Łada-Konefał.
Traktat dwa plus cztery punktem odniesienia
Jak przypomina "Bild", dla obecnego rządu Niemiec, jak i dla jego poprzedników, punktem odniesienia jest traktat dwa plus cztery z 1990 roku i uznanie przez Niemcy granicy na Odrze i Nysie. "Polska również zrzekła się dalszych roszczeń w 1953 roku. (…) W 1976 roku RFN zapłaciła również 1,3 miliarda marek niemieckich za roszczenia emerytalne obywateli polskich" – wylicza "Bild". Polski rząd argumentuje jednak, że Polska pozostawała w tamtym czasie pod kontrolą Związku Radzieckiego oraz że "nie było jej przy stole, gdy 32 lata temu podpisano traktat pokojowy, który i tak nie uwzględniał spraw reparacji".
Jeszcze w grudniu 2021 roku kanclerz Niemiec Olaf Scholz w trakcie wizyty w Warszawie mówił: Zawarliśmy umowy, które są obowiązujące, oraz rozstrzygnęliśmy sprawy dotyczące przeszłości i wypłat odszkodowań. Niemniej jednak poczuwamy się do odpowiedzialności, także w odniesieniu do moralnych konsekwencji wielu zniszczeń, jakie Niemcy wyrządzili w Polsce.
Zepsucie relacji polsko-niemieckich "na dłuższą metę"
"Bild" przytacza też sondaż ośrodka IBRiS, w którym za żądaniem reparacji od Niemiec opowiada się nieco więcej niż połowa badanych Polaków (51,1 proc.), a 41,5 proc. ma przeciwne zdanie.
"Gdyby rząd PiS faktycznie chciał sformalizować swoje żądanie, to prędzej czy później musiałby wystąpić o kwotę do (międzynarodowego) sądu. Sprawa ta mogłaby ponownie doprowadzić do zepsucia relacji polsko-niemieckich na dłuższą metę" – podsumowuje "Bild", dodając, że w takiej sytuacji stowarzyszenia wysiedlonych mogłyby zacząć składać pozwy za niezgodne z prawem międzynarodowym wypędzenie z Pomorza, Śląska czy Prus Wschodnich.