Polskie i niemieckie badania wskazują, że powodem masowego ginięcia zwierząt w Odrze nie jest rtęć. Wczoraj potwierdził to rzecznik federalnego Ministerstwa Ochrony Środowiska RFN, mówiąc, że pierwiastka tego nie ma ani w próbkach wody, ani we wnętrznościach martwych ryb. Ale źródła pomoru wciąż nie zidentyfikowano. Z rzeki wydobyto już dziesiątki ton ryb, znajdowane są też martwe bobry czy małże. Specjaliści obawiają się, że ptaki rozniosą szkodliwe substancje i zwiększą skalę kataklizmu. Skażenie dotrze też lada moment do Bałtyku. Strażacy postawili wprawdzie zapory, które blokują dalszy przepływ martwych zwierząt z nurtem rzeki, podobne działania podjęły niemieckie służby. Dotyczy to jednak tylko części martwych zwierząt. Większość, zdaniem specjalistów, zalega wciąż na dnie bądź w zaroślach i będzie wypływać przez wiele dni.
Podczas konferencji prasowej 14 sierpnia polska i niemiecka minister klimatu zadeklarowały współpracę w zakresie zwalczania skutków międzynarodowej katastrofy oraz wymianę wyników badań wody. Anna Moskwa ogłosiła, że od momentu wykrycia skażenia pobrano 150 próbek, a wszystkie laboratoria pracują 24 godziny na dobę. Prowadzone są również badania martwych zwierząt. Nie stwierdzono obecności metali ciężkich ani rtęci. Próbki, które są wysyłane również do zagranicznych instytucji badawczych, są także sprawdzane pod kątem występowania pestycydów. Polska minister oznajmiła, że podstawowym celem jest zminimalizowanie skutków katastrofy oraz ustalenie przyczyn i źródła skażenia.
- Stwierdziliśmy podniesiony poziom tlenu, który odbiega od stężeń występujących w lecie, wysokie temperatury, niski poziom wody, ale także brak rozkwitu, to może, choć nie musi wskazywać, że chodzi o nienaturalne pochodzenie - mówiła Anna Moskwa.
Reklama