DGP: Jak pani patrzy na kolejną odsłonę zamieszania z Brukselą? Czy prezydencka ustawa o Sądzie Najwyższym nie okazała się błędem?
Małgorzata Paprocka: Absolutnie nie. Prezentując projekt, prezydent wskazał, że to narzędzie dla rządu do załatwienia sporu z Brukselą. Był jeszcze drugi istotny element, czyli przywrócenie możliwości prowadzenia postępowań dyscyplinarnych i utworzenie Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Ustawa miała odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy. Wciąż ich nie ma, a Komisja Europejska twierdzi, że ustawa nie wypełnia warunków porozumienia. Ustawa wprowadza też test bezstronności sędziego, ale są pierwsze przykłady postępowań sądowych, gdzie się go nie stosuje, lecz sięga po przepisy ogólne, kodeksowe.
Nie oceniamy tego w takich kategoriach. Nowy test bezstronności i niezawisłości nie miał zastąpić instytucji kodeksowych, a stanowić ich uzupełnienie. Test od instrumentów kodeksowych różnią chociażby przesłanki stosowania. To od strony postępowania zależy, z którego chce skorzystać. To rozszerzenie praw obywateli. Wokół KPO wciąż trwają rozmowy między KE i administracją rządową. Ale widać, choćby po wywiadzie przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen dla DGP, że cały czas pojawiają się nowe, zupełnie zaskakujące postulaty ze strony KE. Do porozumienia potrzebna jest dobra wola obu stron.
Reklama
A jaki jest ten nowy postulat KE?
To kwestia możliwości bezkarnego kwestionowania statusu sędziów przez innych sędziów. Z tego, co wiem, taki postulat w negocjacjach KPO do tej pory nie występował.