Do tej pory tęsknota Niemiec za Rosją była naiwna i niebezpieczna, ponieważ pomijała fakt, że kraj ten ma głęboką autorytarną tradycję: od caratu do stalinowskiego komunizmu, tylko na krótko przerwaną przez rządy Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna – stwierdził na łamach „Politico” Mathias Döpfner. Po tym bardzo trzeźwym spostrzeżeniu dającym nadzieję, że najazd Rosji na Ukrainę przyniósł w Niemczech refleksję i zainicjował wyciąganie wniosków z popełnionych błędów, prezes oraz współwłaściciel potężnej grupy medialnej Axel Springer SE wykonał odlot w świat niemieckich marzeń.

Reklama

Porażka Rosji z Ukrainą?

Oto snuje wizję, że porażka Rosji w wojnie na Ukrainie otworzy nowy rozdział historii. Zacznie się on ponieważ: szanse, że Rosja, po tym samobójczym upokorzeniu, wejdzie na lepszą, bardziej liberalną ścieżkę, wcale nie są złe – historycznie rzecz biorąc. Na potwierdzenie swojej tezy Döpfner szuka przykładów w czasach po przegranej dla Rosji wojnie kryskiej oraz rosyjsko-japońskiej. Pierwsza przyniosła: „poważne reformy i likwidację poddaństwa”, druga: „upadek autokratycznego caratu”. Prezes Axel Springer nawet nie usiłuje dostrzec, iż owe zmiany tak naprawdę niczego istotnego w Rosji nie zmieniły. Car, a po nim partia komunistyczna i jej liderzy, wciąż tak samo dzierżyli władzę absolutną w imperium. A jak słusznie zauważył jeszcze XIX w. lord Acton: „władza absolutna deprawuje absolutnie”. Przy czym dotyka to nie tylko ją sprawujących, lecz także wszystko w zasięgu ich władzy. Rdzeń Rosji jakim od wieków jest samodzierżawie sprawia, że niezmiennie pozostaje ona do cna skorumpowanym i zdeprawowanym, a zarazem wściekle agresywnym państwem.

Reklama
Reklama

Döpfner niby to widzi, ale jest przekonany iż: to, co było możliwe dla Niemców po nazistach, musi być jeszcze bardziej możliwe dla Rosjan po putiniźmie - szansa na nowy początek. Po nim zaś USA, Europa oraz „zdeputinizowana” Rosja winny zawiązać strategiczny sojusz: „AMEURUS”, jaki: uratuje nas przed drugim, znacznie gorszym chińskim atakiem na demokrację”. Na marginesie autor dodaje, że Rosja jest: krajem z zasobami surowcowymi, które wolelibyśmy mieć po swojej stronie niż przeciwko nam.

To w skrócie tyle, jeśli idzie o sposób widzenia Rosji przez człowieka zarządzającego koncernem medialnym, posiadającym możność wywierania olbrzymiego wpływu na poglądy opinii publicznej w Niemczech, a także całej Europie.

Zachowanie niemieckich elit

Esej Mathiasa Döpfnera ważny jest z powodu pozycji autora, lecz jeszcze bardziej dlatego, iż syntetycznie ujęto w nim to, co na co dzień widać w zachowaniach niemieckich elit: politycznych, medialnych, naukowych, biznesowych, etc.. Nazwać to można: „głębokim uzależnieniem psychicznym od niemieckiego wyobrażenia Rosji”. Döpfner i właściwie wszyscy mają świadomość, że putinowska Rosja to autorytarny, zbrodniczy reżym, niebezpieczny dla całej Europy. Całkiem niedawno Kreml redukując dostawy gazu raczył uświadomić Berlinowi jak katastrofalnie błędna była polityka wschodnia prowadzona od czasów rządów Gerharda Schrödera.

Na tym polu w ostatnim tygodniu - jeśli prześledzić, co się dzieje w niemieckich mediach - to nie zostawia się na niej suchej nitki. Czemu towarzyszy wręcz paniczny lęk przed tak głęboką zapaścią w przemyśle, jakiej nie widziano od początku istnienia RFN. Wszystko za sprawą odcięcia od tanich surowców energetycznych.

„Niemiecka polityka energetyczna w ostatnim dziesięcioleciu opierała się na iluzjach, porównywalnych z tymi, którymi kierowała się nasza polityka wobec Rosji" – najlepiej podsumowuje to „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Niemieckie firmy w Rosji

Natomiast mniej przebija się do świadomości, że nie tylko niemieckie pieniądze za: gaz, ropę i inne surowce pozwoliły reżymowi Putina wzmocnić coraz bardziej totalitarne państwo oraz zmodernizować rosyjskie siły zbrojne. To niemieckie firmy wyposażyły w obrabiarki i inne specjalistyczne urządzeniach fabryki zbrojeniowe w Rosji. To Siemens dostarczał dla nich oprogramowanie. To koncern Rheinmetall budował na poligonie w Mulino, nieopodal Niżnego Nowogrodu, ultranowoczesny ośrodek szkoleniowy dla rosyjskich żołnierzy. „Najbardziej zaawansowany system tego typu na świecie – będzie on wstanie szkolić 30 000 żołnierzy rocznie” – informował koncern po podpisaniu kontraktu w listopadzie 2011 r. „Podczas symulacji walki na żywo formacje i jednostki będą wkrótce mogły szkolić się do operacji wojskowych przy użyciu symulatorów laserowych i najnowocześniejszej technologii komunikacyjnej zamontowanej na ich oryginalnym sprzęcie i pojazdach taktycznych” – donosił Rheinmetall z dumą. (całość https://www.rheinmetall-defence.com/en/rheinmetall_defence/public_relations/news/archiv/archive2016/index~1_1219.php).

Nota bene o takich ośrodkach szkoleniowych większość krajów NATO w tym Polska mogą jedynie pomarzyć.

Żaden inny kraj nie zaoferował więcej reżymowi Putina

Takie przykłady da się przytaczać bardzo długo. Żaden inny kraj nie zaoferował więcej reżymowi Putina. Jak się okazuje na własne nieszczęście. Z dzisiejszej perspektywy widać, że niemieccy politycy i biznesmeni przed ponad dwadzieścia lat konsekwentnie pracowali, żeby ich ojczyna sama odstrzeliła sobie obie stopy. Fakt, że ostatecznie aktu okaleczenia dokonał Kreml, niewiele zmienia. Nie pierwszy zresztą raz. Niemal do końca XIX w. Prusy, a potem zjednoczone Niemcy, oferowały nowoczesny sprzęt rosyjskiej armii, i biznes, inwestycje oraz kapitał. Cesarz Wilhelm II cały czas łudzi się, iż urobi swego kuzyna Mikołaja II tak, że ten zostanie wbrew własnym interesom sojusznikiem II Rzeszy. Skończyło się na tym, że w 1914 r. uderzenie rosyjskiej armii na wschodzie ocaliło Paryż i przekreśliło marzenie Berlina o wojnie błyskawicznej. Zaś wojny na wyczerpanie Niemcy nie miały szans z ententą wygrać.

Drugi raz złudzenie, iż wielki kraj na wschodzie da się zmienić po myśli Niemiec przeżywano w latach 20-ych ubiegłego stulecia. Reichswera bardzo pomogła w modernizacji Armii Czerwonej. Czym pachnie bezpośredni kontakt z czerwonoarmistami przekonali się na własnej skórze Niemcy (a zawłaszcza Niemki) w 1945 r. Jak fajnie żyje się w sowiecki świecie doświadczyli mieszkańcy NRD.

Wiarę, że Związek Radziecki zmieni się pod wpływem współpracy z RFN kultywowali kanclerze: Willy Brandt, Helmut Schmidt, Helmut Kohl. W bliższych nam czasach stare hasło Brandta: „Wandel durch Annäherung” („Zmiany poprzez zbliżenie”) zastąpiło „Wandel durch Handel” („Zmiana poprzez handel”). Wprawdzie była kanclerz Angela Merkel w pierwszym wywiadzie udzielonym po inwazji na Ukrainę stwierdziła: „Nie wierzyłam w zmianę poprzez handel, ale w związek poprzez handel”. Jednak przez okres jej długich rządów owego sceptycyzmu jakoś nie dawało się dostrzec.

Kooperacja Moskwy z Berlinem

Bliską kooperację z Rosją zawsze tłumaczono w Berlinie tym, iż kontakty z demokratycznym Zachodem w końcu pomogą zliberalizować putinowski reżym. Fakty mówiące, że proces przebiega w odwrotnym kierunku ignorowano. Nawet wówczas, kiedy Putin umocnił swą autorytarną władzę i obrał kurs na totalitaryzm bardziej przypominający nazistowski niż komunistyczny. Otrzeźwienie przyniosła Berlinowi dopiero inwazja na Ukrainę i rozwianie się ostatniej iluzji. Mówiła ona, że Rosja nie wstrzyma dostaw gazu do Niemiec, bo pozostaje uzależniona od niemieckich pieniędzy. Nadchodząca zima ma szansę dobitnie pokazać, kto bardziej od kogo się uzależnił.

Z tych ponad stuletnich doświadczeń Mathias Döpfner wyciąga wniosek, że następnym razem wszystko pójdzie zupełnie inaczej. Jakim cudem USA i Niemcy nawet z pomocą reszty demokratycznego świata miałyby zdemokratyzować Rosję bez długiej okupacji (tak jak to zrobiły USA z RFN i Japonią po 1945 r.) nie pisze. Mimo to wyraża niezachwianą wiarę, że tym razem Berlin uniknie wszystkich błędów z przeszłości. Mówiąc wprost - będzie potrafił tak urobić pokonaną Rosję, żeby stała się dla Niemiec: wygodnym, przewidywalnym, sterowalnym partnerem. Patrząc z boku taką wizję przyszłości skwitować da się jednym zdaniem: większej fantasmagorii już nie sposób wymyślić! Tymczasem to jest właśnie sedno niemieckiego myślenia o Rosji.

Da się je zdefiniować dosadnym porównaniem. Przypomina ono alkoholika, który już kilka razy upił się do nieprzytomności ze swym dobrze rozwiniętym fizycznie kumplem. Ten pod koniec każdej balangi kolegę przeczołgał, wygrzmocił, a nawet zgwałcił. Trzeźwiejący nałogowiec po wyleczeniu kaca i ran nie myśli o tym co zrobić, żeby raz na zawsze rozstać się z bardzo niebezpiecznym dla niego nałogiem. On sobie kombinuje – „jak kolejny raz pójdziemy w tany to na pewno już nie popełnię tych samych błędów i naprawię kolegę”. Tak to można się bawić w nieskończoność.

Polska

Niestety na trasie wzajemnej zabawy niezmiennie leży Polska. Co gorsza nie ma możności wyniesienia się gdzie indziej, czy nawet zerwania nadzwyczaj ważnych (zwłaszcza w sferze ekonomicznej) więzów. Co by się nie zrobiło III RP pozostaje skazana na bliską kooperację z Niemcami. Jednak niezależnie, jak jest ona korzystna dla obu stron (a jest), nie sposób poczuć się bezpiecznie dopóki Berlin nie wyleczy się ze swego „głębokiego uzależnienia psychicznego od niemieckiego wyobrażenia Rosji”.

Na szczęście za sprawą imperialnych ambicji Putina Niemcy właśnie trafiły na przymusowy odwyk. Pierwsze efekty tego zaczynają być widoczne w postaci odzyskiwania trzeźwości spojrzenia. Jest też szansa, że dążący do zwycięstwa i upokorzenia Zachodu Kreml wydłuży czas trwania odwyku na ładnych parę lat. W żadnym innym momencie polska polityka zagraniczna nie będzie miała większych możliwości, by pomóc naszemu sąsiadowi zerwać z niebezpiecznym nałogiem. Nawet jeśli są one minimalne, należałoby jak najszybciej zacząć je wykorzystywać.

Szkopuł polega na tym, że relacje z Niemcami nie powinny jak do tej pory służyć polityce wewnętrznej. Dla obecnej władzy są one po to, żeby pozyskiwać wyborców za sprawą uwypuklania wszystkiego, co świadczyło i świadczy o bliskich związkach Berlina z Moskwą. Rzecz banalnie łatwa zwłaszcza teraz. Tyle, że zupełnie bezproduktywna w kwestii szukania dla Polski bezpiecznej przyszłości. Antyniemieckie nastroje niczego nam nie gwarantują. Sytuacja Polski staje się tym lepsza, im mniej niemieckie elity polityczne ulegają iluzji, że kiedyś wychowają sobie Rosję. Długi odwyk to świetny moment na rozpoczęcie terapii. Polska musi ten czas wykorzystać na zalezienie sposobów jak sąsiadowi, na którego jesteśmy niezmiennie skazani, w tej terapii pomóc.