Branża lotnicza ma za sobą dwa najgorsze lata od czasów II wojny światowej. Z powodu pandemii i nałożonych licznych ograniczeń do zapaści doszło zwłaszcza w 2020 r. W Polsce liczba pasażerów była o 70 proc. mniejsza niż rok wcześniej, co oznacza, że w statystykach cofnęliśmy się o 15 lat. Wygląda jednak na to, że najsłabszy okres jest za nami. Już dwa miesiące temu niektóre porty osiągały wyniki zbliżone do tych sprzed pandemii – tak było w Modlinie czy Poznaniu, gdzie obsłużono 97 proc. liczby podróżnych z kwietnia 2019 r. Porty w Krakowie i Katowicach osiągnęły niewiele gorsze wyniki – odpowiednio 88 proc. i 83 proc. rezultatu sprzed trzech lat. Na lotnisku w Modlinie jeszcze lepiej było w maju, kiedy padł miesięczny rekord w 10-letniej historii portu: obsłużono 307 tys. podróżnych, o 4 tys. więcej niż w najlepszym dotąd sierpniu 2019 r. Z wyników majowych zadowolony jest też Kraków, gdzie osiągnięto 91 proc. rezultatu z analogicznego miesiąca 2019 r.
– Podróżni odbijają sobie czas pandemii, kiedy latanie było mocno utrudnione. Jednocześnie część osób ma obawy, że może pojawić się kolejna fala COVID-19 i w efekcie chcą szybko zrealizować plany urlopowe – mówi Eryk Kłopotowski, ekspert rynku lotniczego. Trwający boom w dużej mierze dotyczy lotów turystycznych, a w tym przypadku największym beneficjentem są tanie linie lotnicze.
Potwierdzają to ostatnie wyniki Modlina, gdzie praktycznie jedynym klientem jest irlandzki Ryanair. Lotniska, które świętują powroty do dawnych rezultatów – Kraków, Poznań czy Katowice – także w dużej mierze opierają swoją siatkę połączeń na ofercie tanich przewoźników. Za to na Lotnisku Chopina, gdzie dominuje LOT, ruch wraca wolniej. W kwietniu obsłużono tam 65 proc. liczby podróżnych z kwietnia w 2019 r. Nieco lepiej było w maju, kiedy to osiągnięto 76 proc. liczby pasażerów sprzed trzech lat.
Reklama