W piątek brytyjski Wysoki Trybunał wyraził zgodę na to, by wtorkowy lot, na pokładzie którego ma być 31 osób, został przeprowadzony, choć ich prawnicy zapowiedzieli, że w poniedziałek odwołają się do sądu apelacyjnego.

Reklama

Kontrowersyjna umowa

Zgodnie z zawartą w kwietniu umową, imigranci złapani na próbie nielegalnego przedostania się do Wielkiej Brytanii mogą być odsyłani do Rwandy, gdzie będą mogli się ubiegać o azyl w tym afrykańskim kraju. Brytyjski rząd liczy, że uda się w ten sposób zatrzymać rosnącą falę nielegalnych imigrantów przerzucanych przez przemytników na małych łodziach i pontonach przez kanał La Manche. Od początku tego roku w ten sposób przedostało się już ponad 10 tys. osób, z czego ok. 90 proc. stanowią dorośli mężczyźni. Do tej pory informację o planowanej deportacji władze przekazały ok. 130 osobom.

Umowa z Rwandą budzi jednak ogromne kontrowersje. Jak ujawnił "The Times", krytyczne zdanie na jej temat wyraził również następca tronu, który prywatnie miał powiedzieć, że jest "rozczarowany" rządową strategią, a plany wysyłania imigrantów są "zatrważające". Zgodnie z konwencją, brytyjska rodzina królewska jest neutralna w sprawach politycznych i nie komentuje polityki rządu. Dziennik dodaje, że książę Karol jest tym szczególnie sfrustrowany, bo jeszcze w czerwcu ma reprezentować królową na spotkaniu przywódców państw Wspólnoty Narodów, które ma się odbyć w stolicy Rwandy, Kigali.

Rzecznik następcy tronu nie zaprzeczył doniesieniom, że takie słowa faktycznie zostały wypowiedziane, choć podkreślił, że nie próbował on wpływać na rząd. Nie komentujemy domniemanych anonimowych prywatnych rozmów z księciem Walii, poza powtórzeniem, że pozostaje on politycznie neutralny. Decyzje w sprawach polityki należą do rządu - oświadczył rzecznik.