Skupiając się na priorytetach związanych z zapewnieniem Polsce bezpieczeństwa i przyjmowaniem fali uchodźców, warto też pomyśleć, jak skutecznie niwelować negatywne konsekwencje gospodarcze wojny – zarówno na poziomie poszczególnych firm czy branż, jak również z perspektywy interesów całej polskiej gospodarki.

Reklama

Z szacunków KIG wynika, że nawet 10 proc. średnich i dużych firm w Polsce może doświadczyć poważnych komplikacji z powodu sytuacji w Ukrainie i sankcji nałożonych na Rosję i Białoruś. Wiele z tych firm już dziś zmaga się z dużymi kłopotami, a jednym z nich jest rozliczanie transakcji już zrealizowanych, a także będących w toku. Kontrahenci z Ukrainy nie mają pieniędzy, albo nie mogą ich przekazywać w związku z ograniczeniami transferów. W przypadku dwóch kolejnych rynków – rosyjskiego i białoruskiego – polscy przedsiębiorcy muszą liczyć się z dużymi utrudnieniami w realizacji bieżących dostaw i płatności oraz znacznym ograniczeniem wymiany handlowej z powodu już wprowadzonych i przyszłych sankcji. W dalszej perspektywie do grona firm obecnie borykających się z problemami dołączą te, dla których Rosja czy Białoruś były krajami tranzytowymi w handlu.

Poważnym ciosem dla polskich firm jest odpływ pracowników z Ukrainy, którzy powrócili do kraju po rosyjskiej inwazji, albo nie mogą z niego wyjechać. Te braki mogą wywołać poważne perturbacje np. w branży budowlanej czy transportowej.

Reklama

Problemy z płatnościami, dostawami i pracownikami to dopiero początek kłopotów, których możemy się spodziewać. Firmy sygnalizują, że już zaczyna brakować istotnych elementów do produkcji wyrobów finalnych. Takie komponenty można znaleźć w innych krajach, ale potrzeba czasu na ich zakontraktowanie i dostarczenie.

Trudno przewidzieć dzisiaj jak potoczą się losy w Ukrainie, ale i tak Polska stała się już krajem frontowym. Ten wizerunek może prowadzić do ograniczenia strumienia inwestycji i zmniejszenia chęci do współpracy z polskim rynkiem. Byłby to bardzo poważny cios dla naszej gospodarki.

Biorąc pod uwagę już rozpoznane czynnika ryzyka, Krajowa Izba Gospodarcza szacuje, że przy optymistycznym scenariuszu wzrost PKB w tym roku obniży się do poziomu 3,5%. Jeśli konflikt będzie się przedłużał, prawdopodobna jest redukcja do 2%, co zacznie negatywnie odbijać się na rynku pracy. Dotkliwe dla naszej gospodarki będą również problemy związane z inflacją, która średniorocznie może wynieść w tym roku nawet 9%.

Reklama

Problemy gospodarcze mogą również oddziaływać na sferę społeczną. Wojna w Ukrainie nieuchronnie doprowadzi do wzrostu cen energii i żywności. Rosnące ceny a być może także okresowe niedobory towarów mogą wywołać negatywne reakcje społeczne.

Wobec tych negatywnych prognoz, powinniśmy maksymalnie wykorzysta możliwości związane z obecnym kryzysem. Jedną z nich będą inwestycje w obronność – nie tylko w sferze czysto militarnej, ale również w obszarze szeroko rozumianego wzmocnienia odporności państwa, firm i gospodarstw domowych na sytuacje kryzysowe. Należy zadbać, aby były realizowane z możliwie najwyższym udziałem polskich firm.

Polski biznes powinien również starać się wykorzystać w większym stopniu szanse związane z możliwością przejmowania firm na rynkach zachodnich, mocno nadwyrężonych pandemią, ale też innymi trudnościami, na przykład przy przeprowadzaniu procesu sukcesji.

Polska, zamiast tylko „wyrażać oczekiwania” powinna aktywnie włączyć się w dyskusję na temat zmian w polityce gospodarczej UE. Wszystko wskazuje na to, że Unia przejdzie gigantyczną przemianę nie tylko w kontekście Zielonego Ładu ale również zwiększenia jej potencjału obronnego. Ważne jest aby Polska była aktywnych partnerem w tej dyskusji i miała istotny wkład w wyznaczaniu kierunków transformacji. Powinniśmy też zdecydowanie promować udział polskich firm w tym procesie.

W dobie bezpośredniego zagrożenia naszych granic, napływu ogromnej liczby uchodźców oraz pilnej potrzeby zwiększenia naszego potencjału militarnego, tarapaty w jakich znalazły się poszczególne firmy czy branże mogą wydawać się drugorzędne. Warto jednak zdać sobie sprawę, że sprawnie działający przedsiębiorcy i silna gospodarka pozwolą skutecznie podjąć ogromne wyzwania, które czekają nas
w najbliższych latach. Dlatego wszelkie, zapowiadane przez rząd programy „antyputinowskie”, „derusyfikacyjne” itd. powinny dotyczyć nie tylko kwestii uniezależniania się od rosyjskich surowców, czy dopłat dla gospodarstw domowych i rolników, ale przede wszystkim wsparcia dla tych przedsiębiorców, dla których gwałtowne odcięcie od ukraińskiego, rosyjskiego czy białoruskiego rynku może oznaczać koniec działalności.

Jest to też czas, aby wykreślić z systemu prawnego pomysły takie jak polski ład, które stają się istotną barierą w prowadzeniu działalności gospodarczej w czasach, w których biznes powinien mieć zapalone wszelkie możliwe zielone światła.

Rosyjska inwazja spowodowała nie tylko ogromny wstrząs w geopolityce, ale prawdopodobnie na trwale wpłynie na kształt światowej gospodarki. Dobrze byłoby, gdybyśmy – na miarę naszych sił i możliwości – już teraz przewidując kierunki tych zmian starali się aktywnie do nich dostosować. Jeśli przegapimy ten moment, za kilka miesięcy może się okazać, że jest już za późno i to inni podziela między siebie owoce tych zmian.

Andrzej Arendarski – Prezydent Krajowej Izby Gospodarczej