Gazeta rozmawiała z panem Adamem, który w 2018 roku kupił dom w okolicach Sanoka na Podkarpaciu z przeznaczeniem na najem. Pracodawcy z regionu zaczęli zatrudniać coraz więcej Ukraińców, było zapotrzebowanie na kwatery dla pracowników. Bardzo szybko przystosowałem dom, wyposażyłem i zamieszkało w nim 10 Ukraińców. Pracodawca opłacał im zakwaterowanie, nie musiałem się martwić o opóźnienia. Sprawa skomplikowała się w 2020 roku – opowiada właściciel nieruchomości.

Reklama

Według niego pandemia okazała się najbardziej dotkliwa dla zatrudnionych w firmach z branży motoryzacyjnej, a przestoje spowodowały, że pracodawcy zaczęli rezygnować z zatrudniania cudzoziemców. W efekcie od połowy 2020 roku jego dom stoi pusty. Jednak ostatnio, jak twierdzi, telefony znów się rozdzwoniły.

"Atmosfera się zagęszcza"

W ciągu kilku dni dostałem już kilka zapytań i nawet wstępnie mam zrobioną rezerwację. Zaczyna się coś dziać. Nie wiem, czy to kwestia związana z ożywieniem firm, czy obawami przed wybuchem wojny. Na ulicach od weekendu widać wozy wojskowe. Jadą w stronę Bieszczad. Atmosfera się zagęszcza. Możliwe, że Ukraińcy będą chcieli poszukać u nas schronienia – mówi pan Adam.

Reklama

Gazeta Wyborcza sprawdziła dane firm zajmujących się rekrutacją, z których wynika, że w 2021 roku Ukraińców pracujących w Polsce było o blisko 200 tys. mniej niż w 2019 roku.

Z prognoz ZUS wynika, że na początku 2022 roku składki w Polsce będzie płaciło nawet 1 mln cudzoziemców. Statystyki ZUS to jedno. One oczywiście cieszą, bo więcej cudzoziemców pracuje u nas legalnie, ale to tylko część przebywających w Polsce Ukraińców. O tym, jak wielu z nich przebywało w Polsce, świadczą przekroczenia granicy, które nie wróciły jeszcze do poziomów notowanych przed pandemią – mówi ekspert ds. rynku pracy Krzysztof Inglot z Personnel Service.

Reklama

Napięcie na linii Rosja - Ukraina ożywi rynek najmu?

Według gazety, eksperci są zgodni, że napięcie na linii Ukraina - Rosja może ożywić rynek najmu w Polsce. Zagrożenie wojną na Ukrainie może doprowadzić do nowej fali imigrantów, którzy muszą przecież gdzieś mieszkać - zauważa główny analityk Expander Advisors Jarosław Sadowski.

Gazeta pisze, że kryzys na Wschodzie może wpłynąć także na ceny na rynku nieruchomości, ale scenariuszy jest kilka.

Jeśli potyczka wojenna będzie trwała jeden lub dwa miesiące, wtedy wpływ na rynek nieruchomości w Polsce może się okazać niezauważalny. Jeżeli jednak będzie to konflikt zbrojny długookresowy i dojdzie do walki na terenie całej Ukrainy, a do tego do zaangażowania Polski w dostawy sprzętu, pomocy humanitarnej, organizacji szpitali, jeśli dojdzie do zablokowania dostaw gazu przez Rosję do Europy Zachodniej, to stanąć może część fabryk w Europie i Polsce, większość inwestorów wyjdzie z Polski, wzrosną dodatkowo ceny gazu, wzrośnie inflacja i spadnie gwałtownie PKB, wtedy ceny nieruchomości mogą spadać – twierdzi dyrektor zarządzający w Cenatorium Mariusz Kurzac.

Gazeta zwraca też uwagę, że Ukraińcy, którzy - szukając schronienia - przyjadą do Polski, mogą się zdecydować na zakup mieszkania. Przyznaje jednak, że na razie udział zakupów dokonywanych przez Ukraińców, choć rośnie, nie jest znaczący, m.in. dlatego, że na zakup mieszkania pozwolić mogą sobie tylko cudzoziemcy, którzy pracują na wysokich stanowiskach, a Ukraińcy w Polsce często pracują poniżej swoich kwalifikacji i nierzadko na czarno.

"Z danych Urzędu do spraw Cudzoziemców wynika, że na koniec grudnia 2021 roku liczba obywateli Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce przekroczyła 300 tys. osób. (...) Prawie 84 proc. obywateli Ukrainy posiada zezwolenia na pobyt czasowy, które mogą obowiązywać przez maksymalnie trzy lata. W zdecydowanej większości są one wydawane w związku z podejmowaniem pracy – 77 proc. spraw" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".