W Sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy o wykonywaniu testów diagnostycznych pod kątem zakażenie wirusem SARS-CoV-2, który ma zapobiegać jego rozprzestrzenianiu. Komisja Zdrowia po przeprowadzeniu pierwszego czytania oraz po rozpatrzeniu tego projektu ustawy wniosła, aby Sejm tę ustawę odrzucił.
Komisja przeciw
Poselski projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii Covid-19 złożyła w czwartek 27 stycznia grupa posłów PiS, a do reprezentowania wnioskodawców upoważniono posła Pawła Rychlika.
- Komisja Zdrowia po przeprowadzeniu pierwszego czytania oraz po rozpatrzeniu tego projektu ustawy w dniach 31 stycznia i 1 lutego 2022 r. wnosi, aby wysoki Sejm odrzucił projekt ustawy z druku nr 981 - powiedział Rychlik. 22 posłów komisji było za przyjęciem wniosku o odrzuceniu projektu ustawy w pierwszym czytaniu, przeciw - 17. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
"Ustawa o donosicielstwie"
Wcześniej w serii pytań zadawanych podczas rozpatrywania projektu Anna Maria Siarkowska (PiS) powiedziała, że "ustawa o donosicielstwie nigdy na salę plenarną trafić nie powinna, ona powinna trafić prosto do kosza". - Tak samo jak wcześniejsze ustawy wprowadzające segregację sanitarną nie były koniec końców procedowane i trafiły do kosza, dzięki również temu, że był wyrażony sprzeciw przez część posłów Zjednoczonej Prawicy - powiedziała Siarkowska.
Mówiła też, że nie należy wprowadzać powszechnego testowania osób bezobjawowych. - Ludzi należy leczyć, a nie segregować i również nie można zachęcać ludzi do tego, żeby donosili na siebie nawzajem - powiedziała posłanka klubu PiS.
Rajmund Miller (KO) stwierdził, że projekt ustawy covidowej propaguje donosicielstwo i jest sprzeczny z podstawową wiedzą medyczną. - Nie da się zidentyfikować osoby, która zaraziła ponieważ Covid roznosi się drogą kropelkową, to nie tylko praca - podkreślał.
Miller powiedział, że być może autor projektu słuchał audycji, gdzie zażartowano, że "Covid to ma takie kucyki, na których są wstążeczki z napisem nazwiska nosiciela". - Ta ustawa jest właśnie na takim poziomie, może będziecie identyfikować nosicieli na podstawie kucyków - mówił poseł KO.
Czesław Hoc (PiS) podkreślił, że zdrowie jest najwyższą wartością społeczną i zdrowie Polaków nie ma ceny. - Wypełniamy wartości konstytucyjne, tj. art. 38 - prawo do ochrony zdrowia i życia obywateli, art. 66 - każdy ma prawo do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, art. 68 ust. 4 - władze publiczne są zobowiązane do zwalczania chorób epidemicznych. Promujemy i wdrażamy bezpłatne testowanie, wprowadzamy sprawdzone naukowo leki przeciwwirusowe do leczenia ambulatoryjnego, (...) postępuje narodowy program szczepień - mówił Hoc.
Poseł KO Paweł Kowal pytał, gdzie jest minister zdrowia. - Gdzie jest wasza odpowiedzialność za zdrowie Polaków, gdzie jest rozliczenie tych respiratorów, gdzie jest rozliczenie tych maseczek? Ta rozmowa nie może zaczynać się od kiepskiej ustawy, którą żeście przysłali, ta rozmowa nie skończy się waszym buczeniem, bo sprawiedliwość przyjdzie, bo gracie zdrowiem Polaków - mówił do przedstawicieli PiS i rządu Kowal.
Dariusz Joński (KO) ocenił, że nie ma żadnej ustawy i "jest pustka". - Nie ma ustawy, bo nie ma strategii, nie ma strategii, bo nie ma Ministerstwa Zdrowia, nie tylko na tej sali, ale faktycznie jest ministerstwo zgonów (...). I wy odpowiadacie za śmierć tych 200 tys. ludzi, których dzisiaj nie ma - powiedział Joński do polityków PiS.
Michał Szczerba (KO) zarzucał prezesowi Kaczyńskiemu imposybilizm, ponieważ jest on autorem projektu, który nie uzyskał wsparcia parlamentarzystów PiS. Dodał, że minister zdrowia "wchodzi po drabinie na dach Ministerstwa Zdrowia na ul. Miodowej i wywiesza białą flagę".
Założenia ustawy
Projekt przewidywał, że pracodawcy mogliby żądać od pracowników oraz osób wykonujących na ich rzecz pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni, podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego.
Projekt zakładał, że pracownicy, którzy wykonali test, a zachorowali na Covid-19 - i byłoby uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy - mogliby domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu.
Wysokość takiego świadczenia miała wynosić równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. W przypadku większej liczby pracowników nieprzetestowanych mieli oni partycypować w zapłacie tego odszkodowania w równych częściach.