Panują sprzeczne opinie, czy kierowany przez Mario Draghiego rząd zgody narodowej centrolewicy i centroprawicy oraz Ruchu Pięciu Gwiazd wychodzi z tej sytuacji wzmocniony, czy też osłabiony przez poważne spory między ugrupowaniami, które przez pięć dni nie mogły porozumieć się w sprawie wyborów głowy państwa w parlamencie.
"Nieprzyzwoity show"?
- Komuś pomyliły się wybory prezydenta z przesłuchaniami do X Factor - tak karuzelę nazwisk kandydatów podsumował były premier, a obecnie senator Matteo Renzi. Nazwał głosowania "nieprzyzwoitym show".
Bezlitośni są też komentatorzy w mediach, którzy mówią o absolutnej słabości klasy politycznej czy wręcz jej "bankructwie".
Rozwiązanie określane jako "Mattarella bis", czyli przekonanie urzędującego 80-letniego szefa państwa, by zgodził się zostać w Pałacu Prezydenckim na Kwirynale, oceniane jest, także w Komisji Europejskiej, jako zwycięstwo i gwarancja stabilności w kraju.
Niełatwo było nakłonić prezydenta do zmiany planów po tym, jak przez kilka ostatnich miesięcy powtarzał wyraźnie, że nie przewiduje dalszego pełnienia funkcji. Ostatecznie zgodził się na to w chwili, gdy okazało się, że nie ma innego wyjścia z patowej sytuacji, bo żaden kandydat nie zdobędzie wymaganej zwykłej większości głosów. Wszyscy byli przeciwko wszystkim.
Zgoda w rządzącej większości panowała od początku tylko co do tego, że nie można doprowadzić do wyboru premiera Draghiego. Politycy uznali niemal jednomyślnie, że jest on potrzebny jako szef rządu w kluczowym momencie poprzedzającym realizację krajowego planu odbudowy i wychodzenia z ciężkiego kryzysu na tle pandemii Covid-19.
Draghi, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, którego największą zasługą jest wyciągnięcie strefy euro z poważnego kryzysu, postrzegany jest jako jedyna osoba zdolna utrzymać koalicję, tworzoną zarówno przez centrolewicową Partię Demokratyczną, ugrupowanie Italia Viva Renziego, jak i prawicową Ligę i Ruch Pięciu Gwiazd. Wcześniej spory między tymi ugrupowaniami doprowadziły do dwóch kryzysów rządowych.
W szczycie pandemii, w lutym 2021 roku, to Draghi został wezwany na pomoc po upadku gabinetu Giuseppe Contego.
Chaos i niepewność
Po tym, gdy 24 stycznia br. deputowani, senatorowie i delegaci ze wszystkich regionów zaczęli głosować w wyborach prezydenta, szybko okazało się, że dominuje chaos i niepewność. Kolejne głosowania kończyły się bez rozstrzygnięcia, bo większość elektorów wrzucała puste kartki lub wstrzymywała się od głosu w oczekiwaniu na porozumienie liderów ugrupowań.
Dzień przed inauguracją głosowań lider Partii Demokratycznej Enrico Letta powiedział w telewizji RAI, że ponowny wybór Mattarelli byłby "idealnym" rozwiązaniem. Wtedy jeszcze mało kto w to wierzył.
Blok centrolewicy nie przedstawił oficjalnie żadnego kandydata.
Kilka nazwisk forsowała natomiast centroprawica po tym, gdy ze starań o prezydenturę postanowił wycofać się były premier Silvio Berlusconi, uważany długo za jej naturalnego kandydata. Ta strona sceny politycznej, gdzie głównym rozgrywającym jest lider Ligi Matteo Salvini, przedstawiła trzy nazwiska kandydatów: byłej burmistrz Mediolanu Letizii Moratti, byłego przewodniczącego Senatu Marcello Pery i byłego sędziego Carlo Nordio. Gdy centrolewica odrzuciła wszystkie te kandydatury, zgłoszono następną - przewodniczącej Senatu Marii Elisabetty Alberti Casellati. Również ona nie otrzymała wymaganej liczby głosów.
"Na północy powiało chłodem"
W sobotę, w szóstym dniu impasu ostatecznie oba bloki postanowiły głosować na urzędującego prezydenta.
Po pierwszych chwilach zadowolenia i satysfakcji z rozwiązania kryzysu, przyszła pora na rozliczenia. Taki właśnie klimat panuje w centroprawicy, gdzie, również w samej Lidze, pojawiły się głosy kwestionujące przywództwo Salviniego, obarczonego odpowiedzialnością za porażkę wszystkich jego kandydatów.
Wielu działaczy Ligi z jej matecznika na północy Włoch wyraża niezadowolenie z tego, że wszystkie przedstawione kandydatury upadły. Krytykują też szefa partii za to, że opowiedział się za Mattarellą, bo – jak mówią - nie jest to ich kandydat. Na północy powiało chłodem - podkreśla wtorkowa "La Stampa".
Ale szefa Ligi krytykują też niektórzy politycy Partii Demokratycznej, którzy twierdzą, że jego starania zakończyły się "katastrofą".
W poniedziałek podczas pierwszego posiedzenia rządu po wyborze prezydenta panował nerwowy nastrój między niektórymi ministrami - podkreśla się w mediach. Dalej utrzymuje się napięcie po niedawnej batalii o Kwirynał. - Jej skutki widać, najbliższe tygodnie nie będą łatwe, ale Draghi narzucił konieczność pracy w spokoju - powiedziała agencji Ansa jedna z osób uczestniczących w posiedzeniu Rady Ministrów.
Chaos ogarnął całą centroprawicę, bo doszło do rozłamu między Ligą a prawicową partią Bracia Włosi, będącą w opozycji. Liderka ugrupowania Giorgia Meloni krytykuje decyzję Ligi w sprawie poparcia dla obecnego prezydenta, nie wyklucza zerwania z nią i osobnej działalności.
W klimacie sporów i rozliczeń trwa oczekiwanie na ponowne zaprzysiężenie Sergio Mattarelli na drugą kadencję w najbliższy czwartek.
Dziewięć lat temu w takiej samej sytuacji znalazł się prawie 88-letni wówczas prezydent Giorgio Napolitano. Również i jego dosłownie wybłagano w związku z poważnym impasem w parlamencie, aby zgodził się pozostać na stanowisku. Napolitano dał się do tego przekonać po długich namowach, a przemawiając po zaprzysiężeniu bezlitośnie zrugał parlamentarzystów za to, że nie byli w stanie dojść do porozumienia.