Banaś odpowiada we wtorek na pytania członków senackiej komisji nadzwyczajnej ds. przypadków nielegalnej inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. Wcześniej wyjaśnienia przed komisją składali b. szef NIK, senator Krzysztof Kwiatkowski i doradca w Departamencie Administracji Publicznej NIK Marek Bieńkowski.

Reklama

Szef NIK poinformował, że Izba przeprowadzi kontrolę ws. nadzoru państwa nad służbami specjalnymi. - Mając na uwadze ostatnie wydarzenia związane z bezpieczeństwem państwa i obywateli, podjąłem decyzję o niezwłocznym wszczęciu pilnej kontroli doraźnej w zakresie nadzoru państwa nad służbami specjalnymi - powiedział Banaś. Dodał, że kontrola ta ma pokazać, w jaki sposób sprawowany jest nadzór nad służbami specjalnymi.

Jak zaznaczył, w pewnym sensie inicjatorem tej kontroli jest prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Osobiście uważam, że Jarosław Kaczyński jako wicepremier ds. bezpieczeństwa powinien na wezwanie kontrolerów NIK stawić się w siedzibie NIK i złożyć obszerne zeznania jako świadek pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Wicepremier ds. bezpieczeństwa powinien odpowiedzieć na pytania dotyczące nielegalnej i masowej inwigilacji Polek i Polaków - powiedział Banaś.

- Nadzór nad służbami specjalnymi został powierzony premierowi oraz ministrowi Kamińskiemu. Istniejące w Polsce rozwiązania prawne w zakresie nadzoru i kontroli nad służbami nie gwarantują, że ewentualne nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu zostaną wykryte i skorygowane - mówił Marian Banaś przed komisją.

Nielegalne dofinansowanie CBA?

- W obecnym stanie prawnym szefowie poszczególnych służb specjalnych decydują o przepływie informacji oraz zakresie nadzoru i kontroli. To z punktu widzenia demokratycznego państwa prawa jest niedopuszczalne - zauważył szef NIK.

Reklama

Według Banasia, "w wyniku kontroli wykonania budżetu państwa za rok 2017, NIK ustaliła fakt nielegalnego dofinansowania działalności CBA na kwotę 25 milionów złotych". - NIK w trakcie kontroli nie udostępniono informacji jakie oprogramowanie zostało zakupione, zasłaniając się tajemnicą - powiedział prezes NIK.

- W 2017 roku pan Ernest Bejda, ówczesny szef CBA, zwrócił się bezpośrednio do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z wnioskiem o przekazanie ustalonej kwoty - dodał Banaś. Jak podkreślił, wniosek ten został również przekazany do wiadomości szefowi MSWiA Mariuszowi Kamińskiemu.

Według Banasia, 3 października 2017 roku Bejda zwrócił się do Ziobry, by - na podstawie wcześniej zawartej umowy - CBA wypłacono pierwszą transzę środków w wysokości 13 mln 360 tys. zł. Jak dodał, w związku z wnioskiem wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, pismem z 6 października 2017 roku, zwrócił się do dyrektora biura administracyjno-finansowego MS z prośbą o wypłacenie z rachunku Funduszu Sprawiedliwości pierwszej transzy środków. Według Banasia, wniosek o wypłacenie kolejnej transzy - w wysokości 11 mln 640 tys. zł - Bejda skierował do Ziobry 10 listopada 2017 roku. Banaś relacjonował, że Woś ponownie zwrócił się wówczas o wypłacenie środków z Funduszu Sprawiedliwości na rzecz CBA.

Banaś podkreślił również, że "dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich pismem z lutego 2018 roku skierowanym do dyrektora biura administracyjno-finansowego poinformował, że przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości w ramach umowy z CBA z września 2017 roku nie miało charakteru dotacji celowej".

Banaś podkreślił, że NIK złożyła zawiadomienia o możliwości naruszenia dyscypliny finansów publicznych przez ówczesnego szefa CBA Ernesta Bejdę oraz wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Jak dodał, chodziło o zarzut polegający na wydatkowaniu środków publicznych bez upoważnienia albo z jego przekroczeniem.

- Główny rzecznik dyscypliny finansów publicznych Piotr Patkowski (...) - postanowieniami z dnia 14 września 2020 roku - pomimo wyraźnego stwierdzenia, że zarzucane przez NIK czyny wypełniają znamiona naruszenia dyscypliny finansów publicznych, odmówił wszczęcia postanowienia wyjaśniającego z uwagi, jak stwierdził, na znikomy stopień szkodliwości popełnienia czynu dla finansów publicznych, jednocześnie potwierdzając uwagi NIK, co do niemożności legalnego finansowania zakupów na rzecz CBA ze środków Funduszu Sprawiedliwości - zaznaczył szef NIK.

Banaś "ofiarą nielegalnej inwigilacji"

Nawiązując do wygłoszonego wcześniej oświadczenia Banasia, wicemarszałek Senatu Michał Kamiński (KP-PSL) pytał prezesa NIK, czy uważa, że padł ofiarą nielegalnej inwigilacji. - Tak, uważam, że padłem ofiarą inwigilacji, i to nielegalnej - podkreślił Banaś. Jak wskazał, po raz pierwszy od 1989 roku taka sytuacja miała miejsce w 2017 roku. - Podczas remontu mieszkania służby Krajowej Administracji Skarbowej zauważyły, że znajdują się tam kable, które służą do ewentualnego podsłuchu mojego mieszkania - mówił.

- Drugi incydent miał miejsce w 2018 roku, kiedy to podjęto próbę włamania się do mojego prywatnego telefonu, by przejąć z niego wszystkie treści - dodał prezes NIK. - Oczywiście ten telefon został całkowicie zniszczony, a moi informatycy z KAS stwierdzili w sposób jednoznaczny, że to była próba włamania się do mojego telefonu przez specjalne służby - podkreślił.

Banaś zaznaczył, że najważniejszy przejaw nielegalnej inwigilacji jest jednak dostępny dla posłów sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich. - Chodzi o tendencyjne przygotowanie wiadomości pozyskane z naruszeniem przepisów o immunitecie prezesa NIK - wyjaśnił. - Wniosek o uchylenie mi immunitetu wskazuje na fragmenty pociętych i zmanipulowanych wiadomości, które miałem wysyłać - dodał. Według Banasia, to najpoważniejszy przykład nielegalnej inwigilacji.

Prezes NIK mówił też, że nie rozumie, dlaczego odmawia mu się, a także jego pełnomocnikom, dostępu do akt postępowania, w którym wystąpiono o uchylenie mu immunitetu. - Być może dlatego, że mógłbym dość łatwo porównać kontekst i treści moich wiadomości, z których prokuratura formułuje konkretne zarzuty wobec mojej osoby - ocenił.

Banaś: Za inwigilowaniem mnie stoi Kamiński

- Tylko ze środków budżetowych można finansować zadania CBA. Tymczasem, ze środków Funduszu Sprawiedliwości, czy funduszy celowych na kwotę 25 mln, które zostały przekazane, sfinansowano to narzędzie - dzisiaj możemy śmiało powiedzieć, że chodziło o Pegasusa - mówił szef NIK.

Podkreślił, że potwierdziła to również komisja dyscypliny finansów publicznych. - To zostało w sposób jednoznaczny stwierdzone, aczkolwiek zasłaniając się znikomością czynu - zaznaczył Banaś. - Ja się nie spotkałem w swojej historii i w swojej karierze, żeby kwota 25 mln była bez większego znaczenia i można było ją potraktować, jako mało znaczącą, jeśli chodzi o czyn - oświadczył.

Banaś wskazał, że NIK wielokrotnie podkreślała, że Fundusz Sprawiedliwości jest wykorzystywany niezgodnie z przepisami prawa.

Podczas posiedzenia padło pytanie, czy wicepremier Jarosław Kaczyński zostanie wezwany przez kontrolerów NIK w związku z zapowiedzianą kontrolą nadzoru państwa nad służbami specjalnymi. - Z racji pełnionej przez niego funkcji jako wicepremiera ds. bezpieczeństwa jest rzeczą oczywistą, że będzie musiał być wezwany i przesłuchany na tę okoliczność. Przewiduję, że kontrolerzy, którzy będą prowadzić tę kontrolę takie wezwanie wyślą - powiedział Banaś.

Podkreślił, że prawo nie przewiduje, aby ktoś odmówił stawiennictwa na wezwanie NIK. - Każdy, kto zostaje wezwany przez NIK - a jest to organ konstytucyjny - powinien się stawić na wezwanie kontrolujących - dodał.

Senatorowie pytali także o kulisy kariery Banasia i jego współpracę z PiS. - Ja nigdy nie zmieniłem swoich zasad, swojego systemu wartości. Zawsze dla mnie państwo polskie było jedną z najważniejszych wartości, służyłem i służę jak najlepiej. W momencie, kiedy pełniłem funkcję szefa KAS, później ministra finansów i wcześniej jeszcze wiceministrów robiłem to jak najlepiej i ta praca była doceniana. Ja nigdy nie byłem partyjnym działaczem, nie zajmowałem się bezpośrednio polityką, tylko wykonywałem konkretne rzeczy na rzecz państwa - podkreślił Banaś.

Jak dodał, jego reforma zakładająca konsolidację służb skarbowych i celnych, wniosła do budżetu ponad 300 mld zł, co pozwoliło m.in. na wprowadzenie programu 500 plus. - Kiedy wszedłem na stanowisko prezesa NIK i zacząłem w sposób bardzo obiektywny, niezależny przedstawiać wyniki, które nie zawsze są korzystne dla władzy, to jestem niewygodny dla władzy - zauważył Banaś.

Zaznaczył, że uważa, iż padł ofiarą nielegalnej inwigilacji w 2017 i w 2018 roku. - To były działania służb specjalnych, a konkretnie (szefa MSWiA) pana Mariusza Kamińskiego, który chciał mieć pełną kontrolę przed NIK - powiedział. - Chciał mieć monopol, żeby decydować o wszystkim, mieć monopol na informacje i przekaz do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Cała ta operacja zmierzała do tego, żeby mnie skompromitować i pokazać w oczach pana premiera Kaczyńskiego, że właściwie Banaś jest przestępcą - dodał prezes NIK.

Zapewnił, że nie zabiegał o żadne stanowisko w państwie, a propozycję stanowiska prezesa NIK otrzymał od "decydentów politycznych" na początku 2019 r.

- Uważam, że pan Mariusz Kamiński i jego poplecznicy w służbach chcieli domknąć system kontroli państwowej nad służbami i rządem - oświadczył. - NIK ma pełen potencjał do kontroli służb i o to chodziło. Oczekiwano, że na fotelu prezesa zasiądzie człowiek posłuszny i bez ambicji pozostania przyzwoitym. Ja na taki scenariusz się nie zgodziłem - oświadczył.

- Pan Mariusz Kamiński nie miał odwagi powiedzieć wcześniej, nim ta decyzja została podjęta, że on się nie zgadza, aby Banaś był kandydatem na prezesa, więc trzeba było mnie skompromitować przy pomocy spreparowanego materiału dowodowego - powiedział szef NIK.

Kopia rachunku z NBP

Wcześniej wyjaśnienia przed senacką komisją nadzwyczajną ds. przypadków inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus składał senator niezrzeszony Krzysztof Kwiatkowski, były prezes NIK.

Były szef NIK ujawnił przy tym kopię rachunku z Narodowego Banku Polskiego, która ma poświadczać, że doszło do przelewu z Ministerstwa Sprawiedliwości na rachunek CBA. Rachunek został wystawiony w ramach realizacji umowy między Funduszem Sprawiedliwości a CBA.

Kwiatkowski przedstawił też dokument, tzw. kwartalną informację o wykorzystaniu środków otrzymanych z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym, potwierdzający, że środki te zostały wykorzystane. - Ten dokument potwierdza otrzymanie środków przeznaczonych na zadanie zgodnie z zawartą umową. Oczywiście mówimy o umowie, w oparciu której doszło do zakupu środków techniki specjalnej, służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości, a mówiąc w praktyce - inwigilacji obywateli - powiedział.

- To jest suma 25 mln zł - poinformował. - W oparciu o jawne dokumenty mogę powiedzieć, że to nie był cały koszt zakupu tego systemu - dodał. Wyjaśnił też, dlaczego uwzględniona została tylko taka suma. - To, że kontrolerom NIK-u udało się wychwycić ten zakup, jest efektem tego, że beneficjent, czyli CBA, przekazało potwierdzenie - poinformowało o wykorzystaniu i zrealizowaniu umowy z Funduszem Sprawiedliwości - wyjaśnił. - Ten dokument udało się NIK zidentyfikować i dzięki niemu polscy obywatele dzisiaj mogą się o nim dowiedzieć, dlatego że jest w jawnych dokumentach z kontroli Funduszu Sprawiedliwości, które negatywnie oceniliśmy - dodał b. szef NIK.

Senator wskazał też, że na fakturze firmy, która dostarczała produkt, jest napisane, że "faktura dotyczy zakupu systemu współfinansowanego ze środków Funduszu Pomocy Pokrzywdzonych, czyli tzw. Funduszu Sprawiedliwości i faktura uregulowana została w całości, tj. pierwsza transza, bezpośrednio ze środków Funduszu Specjalnego".

- Ci, którzy te decyzje podejmowali i ci, którzy te decyzje realizowali, mają - moim zdaniem - co najmniej świadomość, że naruszyli prawo, albo działali na jego granicy - podkreślił Kwiatkowski.

Pismo Wosia z błędem

Na dowód tego pokazał także kolejny dokument, pismo z 15 lutego 2018 r. podpisane przez wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia kierowane do Jarosława Wyżgowskiego, dyrektora biura administracyjno-finansowego. "Uprzejmie informuję, iż dotacja celowa z wykorzystanych środków otrzymanych z Funduszu Sprawiedliwości, w związku z umową zawartą z Centralnym Biurem Śledczym w dniu 29.09.2017 r., została rozliczona w całości w dniu 15.02.2018 r." - napisał Woś.

Kwiatkowski zauważył, że w piśmie błędnie wskazano jednostkę - CBŚ.

W kolejnym przedstawionym przez Kwiatkowskiego piśmie, ówczesny dyrektor spraw rodzinnych i nieletnich w MS Mikołaj Pawlak informował trzy dni później tego samego dyrektora, że "przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości nie miało charakteru dotacji celowej".

- Czyli w ministerstwie sprawiedliwości w ciągu trzech dni powstawały różne wersje tego, jaki jest charakter od strony formalno-prawnej tych środków - wyjaśnił Kwiatkowski. - Nie mam żadnej wątpliwości, że miało to związek z rozpoczętą i trwającą już wówczas kontrolą NIK - dodał.