Zgodnie z życzeniem Alaksandra Łukaszenki białoruskie władze wycofują się z apeli o noszenie masek w miejscach publicznych. We wtorek informacje o obowiązku zasłaniania nosa i ust zniknęły z komunikacji miejskiej w Mińsku. I to pomimo tego, że nawet według oficjalnych, kwestionowanych danych sytuacja na Białorusi jest najgorsza od początku pandemii. Tymczasem w ubiegłym roku lekceważące podejście władz do COVID-19 było jednym z czynników katalizujących antyłukaszenkowskie protesty.
– Noszenie maski jest dobrą wolą każdego z nas. Dlatego informacja o jej obowiązkowym charakterze, która wcześniej była umieszczona w pojazdach, została zdemontowana – potwierdziła portalowi Onliner.by rzeczniczka przedsiębiorstwa Minsktrans Alena Hramyka. Podobny los spotkał komunikaty głosowe, w których przypominano pasażerom o maseczkach. Przekaz władz w najjaśniejszy sposób opisał komentator państwowej telewizji Ihar Tur. "Zdaje się, że Alaksandr Łukaszenka właśnie zlikwidował kary za nienoszenie masek. Są plusy dyktatury: szast-prast i nieprawidłowa decyzja przestaje obowiązywać. Szczepić się trzeba. I noście, proszę, maski. Ale wysyłać milicję do łowienia tych, którzy chodzą bez maski, to przesada. Nie jesteśmy przecież Zachodem, jesteśmy normalni" – napisał.