Magdalena Cedro: Tydzień temu odpowiadając Szewachowi Weissowi napisał pan, że polski rząd powinien wystawić weksel, który Izrael ściągnie prosto z Niemiec. W związku z kryzysem w relacjach z Izraelem, jaki wybuchł w ostatnich dniach, podtrzymuje pan te słowa?
Radosław Sikorski: To jest oczywiście metafora, bo taki weksel nie jest możliwy do wystawienia w relacjach z rządami, ale to pokazuje dobrze absurdalność tej sytuacji. Izrael dostanie restytucje bezspadkowego mienia żydowskiego, tak jak Polska dostanie reparacje od Niemiec – nie będzie ani jednego, ani drugiego i to z tych samych powodów. Jedno i drugie jest prawnie zamknięte, a politycznie przedawnione.
Dało się zapobiec obecnemu kryzysowi? Podjąć kroki dyplomatyczne przed przyjęciem kodeksu postępowania administracyjnego?
Tak, przede wszystkim trzeba było uprzedzająco tłumaczyć na wysokich szczeblach, że ta sprawa nie ma ostrza antysemickiego, że to jest sprawa, która dotyka wszystkich polskich obywateli, z których znakomita większość nie jest pochodzenia żydowskiego i że jest to kwestia związana z korupcją przy tym procesie. Że to jest kwestia, która jest wewnętrzną sprawą Polski.
Reklama
Spodziewa się pan teraz zdecydowanej reakcji Stanów Zjednoczonych w sprawie kodeksu postępowania administracyjnego?
To jest wynik działania lobbingu. Tam ktoś robi ludziom fałszywe nadzieje, że tę sprawę da się załatwić, mówi: „Jak tylko wydacie na mój lobbing jeszcze więcej pieniędzy, to przy presji amerykańskiej Polska się ugnie”. To jest naiwne i nierealistyczne myślenie. Nie ma takiego Sejmu, w tym składzie, ani w żadnym innym, który uchwali prawo o tym, żeby dawać miliardy jakimś organizacjom amerykańskim, które same siebie uznały za spadkobierców polskich Żydów. Takiej większości w polskim Sejmie nigdy nie będzie, dlatego ta sprawa jest nie do załatwienia.