Jak wyjaśniono w komunikacie, utrzymanie w drugim kwartale z rzędu wyśrubowanego wyniku sprzedaży na poziomie 19,5 tys. mieszkań sprawiło, że deweloperzy działający w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi w pierwszym półroczu 2021 r. sprzedali łącznie 39 tys. mieszkań, czyli o 7,2 proc. więcej niż w najlepszym do tej pory pierwszym półroczu 2017 r.

Reklama

Najniższy poziom oferty

Według ekspertów z JLL, rosnące ceny potwierdzają, że sprzedaż mogłaby być wyższa, gdyby nowa podaż nadążała za popytem i zwracają uwagę, że pula mieszkań dostępnych w ofercie deweloperów ponownie zmalała i na koniec czerwca 2021 r. wyniosła zaledwie 37,8 tys.

Jest to najniższy poziom oferty od trzeciego kwartału 2010 r., potwierdzający duże problemy deweloperów z zaspokojeniem popytu - wskazano w komentarzu.

Wyjaśniono, że w drugim kwartale tego roku do sprzedaży wprowadzono 15,8 tys. lokali, o 14 proc. więcej niż przed kwartałem i o 50 proc. więcej rok do roku.

Porównanie poziomu sprzedaży do tego sprzed roku wypada wprawdzie spektakularnie, ale ze względu na anomalię jaką był pierwszy, najbardziej dotkliwy dla branży mieszkaniowej lockdown, trudno je przyjmować za miarodajne. Faktem jest jednak, że poza okresem kwietnia i maja ubiegłego roku, pandemia nie wpłynęła negatywnie na popyt na rynku mieszkaniowym. Przeciwnie, do szerokiej grupy osób, które chcą kupić mieszkanie w celu zaspokojenia własnych potrzeb dołączyła rzesza posiadaczy oszczędności, wierząca w dalszy wzrost cen mieszkań chroniący ich pieniądze przed inflacją - komentuje dyrektor Działu Badań Rynku Mieszkaniowego JLL Aleksandra Gawrońska.

Dodała, że popyt wspierany jest bardzo tanimi w polskich warunkach kredytami, a ponieważ sytuacja na rynku pracy jest dobra i wynagrodzenia rosną, to banki chętnie kredytów mieszkaniowych udzielają.

Reklama

Cena mieszkań może zacząć spadać?

Gawrońska zwraca uwagę, że wielu deweloperów, broniąc się przed rosnącymi cenami w sektorze budowlanym, wzięło na siebie ryzyko realizacji inwestycji bez zatrudniania generalnego wykonawcy - czy to za pośrednictwem własnych spółek budowlanych, czy w ramach stworzonych w strukturze firmy zespołów zarządzających procesem budowlanym.

Według JLL, w większości dużych miast deweloperzy mają problem z zakupem nowych terenów, bo albo takich gruntów nie ma, albo ceny zakupu przekraczają granice opłacalności projektu. W tej sytuacji coraz częściej, zamiast - jak dotychczas - przyspieszać sprzedaż, firmy odwlekają moment wprowadzenia do sprzedaży części mieszkań po to, aby w kolejnych miesiącach nie zostać z “pustymi półkami” w biurach sprzedaży.

Zdaniem ekspertów zasilanie oferty nową podażą ma, obok rosnących kosztów budowlanych, największy wpływ na poziom cen, które od długiego czasu utrzymują się w trendzie rosnącym. Wzrost średniej ceny mieszkań pozostających w ofercie na sześciu największych rynkach wyniósł na koniec czerwca 4 proc. kwartał do kwartału. W ujęciu rocznym było to już 8 proc. Jeśli natomiast spojrzeć na poszczególne rynki osobno, to w porównaniu do wartości sprzed roku w Warszawie, Wrocławiu i Łodzi wzrost ceny średniej był dwucyfrowy (odpowiednio 10 proc., 12 proc. i 17 proc.).

Zdaniem wiceprezesa JLL Kazimierza Kirejczyka, wydaje się mało prawdopodobne, aby ceny mogły w niedalekiej przyszłości zacząć spadać.

Prognozy inflacji każą liczyć się z dalszym wzrostem kosztów realizacji, a do puli wydatków ponoszonych przez deweloperów dojdą w przyszłym roku składki na Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Sytuację mógłby złagodzić napływ na rynek gruntów działek należących do samorządów i Skarbu Państwa, ale na to się w najbliższym czasie nie zanosi - wskazuje Kirejczyk.

Jego zdaniem w perspektywie kolejnych lat średnia cena mieszkań może zacząć spadać, ale nastąpi to raczej na skutek zasilenia oferty zupełnie innym produktem - położonym na peryferiach, realizowanym w niższym standardzie - niż w rezultacie przeceny inwestycji dziś wprowadzanych do sprzedaży.