97-latka mieszkająca samotnie w miejscowości L'Hospitalet koło Barcelony systematycznie płaciła wszystkie rachunki i nikomu nic nie była winna. Zawsze na czas regulowała opłaty za czynsz, więc nie rozumiała, dlaczego sąd i administrator wynajmowanego przez nią mieszkania kazali ją eksmitować. Wkrótce okazało się, że doszło do pomyłki w adresie. Nakaz eksmisji dotyczył mieszkania na poddaszu w tym samym budynku, a staruszka mieszkała w nadbudówce nad tym poddaszem.
Co ze skonfiskowanymi rzeczami?
Adwokat poszkodowanej wyjaśnił pomyłkę w ciągu dwóch dni i kobieta mogła wrócić do domu. Jednak do tej pory nie zwrócono jej sprzętu skonfiskowanego na poczet spłacenia rzekomego długu - telewizora, lodówki i mikrofalówki. Nie oddano jej także zabranych rzeczy osobistych. Najbardziej żal jej pamiętnika, który od wielu lat pisała dla swojego syna. - Prawie go ukończyłam - powiedziała.
Syn kobiety wezwał pracowników, którzy przeprowadzili eksmisję, do zwrotu rzeczy należących do jego matki.