Polska może pozwolić sobie na niewykonywanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Turowa?
Nie tylko może, ale musi. Nawet gdybyśmy byli zmuszeni do płacenia kar to i tak będą one mniejsze niż konsekwencje wynikające z zamknięcia kopalni. Działanie TSUE może naruszać nasze bezpieczeństwo energetyczne. Dlatego powinniśmy i będziemy walczyć z tym wyrokiem. Będziemy pokazywać, że jest nie tylko niezasadny, ale wręcz patologiczny, bo ingeruje w bezpieczeństwo państwa. Nie wolno tego robić - traktaty wykluczają bezpieczeństwo państwa z unijnych regulacji. Podejmujemy też działania mające na celu porozumienie się z Czechami. Mam nadzieję, że dogadamy się po sąsiedzku.
Pojawił się rządowy komunikat o osiągnięciu porozumienia, zdementowany jednak przez stronę czeską.
To taktyka negocjacji. Ważne jest jednak to, że premierzy rozmawiali i rozpoczął się proces szukania porozumienia.
Czy to nie próba rozgrywania strony polskiej?
Zobaczymy, czy powiedzie się ich taktyka, że w rozmowach z premierem są łagodniejsi, a na zewnątrz do opinii publicznej stają się twardsi. Po owocach ich poznamy.
Czy takie sprzeczne stanowiska nie podkopują zaufania wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej?
Od zawsze mieliśmy wiele wspólnych interesów, ale i różnic. Polska jest większym krajem, więc mamy inną skalę problemów. Dzieli nas też geopolityka, ponieważ my sąsiadujemy z Rosją czy Ukrainą, a Czesi są oddaleni od konfliktów z tym związanych. Mogą sobie zatem pozwolić na inne relacje z Rosją, podobnie jak Węgrzy. Mamy jednak wiele wspólnych tematów - to działania na rzecz ekologii. Choć Turów nie jest takim przykładem, to np. wiele kwestii w zakresie sieci rzek nas łączy. Chcemy też razem rozwijać infrastrukturę.
Czy jesteśmy w stanie wyegzekwować od reżimu Aleksandra Łukaszenki to, by więcej nie dochodziło do takich akcji jak zatrzymanie opozycjonisty poprzez wymuszenie awaryjnego lądowania samolotu?
Myślę, że wyciągnięcie konsekwencji przez Unię Europejską zmierza w tym kierunku. Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczony tak szybką i znaczącą reakcją. Zakaz ruchu białoruskich linii w państwach członkowskich, czy ograniczenie aktywności europejskich przewoźników w Mińsku, to wymierny i dotkliwy cios w białoruski biznes, turystykę czy rządzących, którzy przecież odwiedzali swoje przedstawicielstwa, czy ambasady. Mam nadzieję, że to zadziała. Jeśli jednak nie, to zawsze można pójść krok dalej. Na stole są np. sankcje gospodarcze. Ograniczenia eksportowe np. w zakresie nawozów sztucznych, drewna, cementu czy produktów ropopochodnych okażą się jeszcze bardziej bolesne dla białoruskiej gospodarki. Da się je wprowadzić - pytanie tylko, czy będzie taka wola wśród państw członkowskich z których część musiałaby poświęcić swoje mniejsze lub większe interesy.
Na Białorusi powinno być łatwiej wymusić ustępstwa niż na Rosji.
Zdecydowanie, ale pamiętajmy o tym, że to naczynia połączone. Gdyby nie parasol ochronny Kremla, Łukaszenka nie pozwoliłby sobie na wiele ofensywnych działań. To też udowadnia, że sankcje nałożone na reżim Putina wciąż są zasadne. Warto też przyjrzeć się w trakcie wyjaśniania sprawy zatrzymania dysydenta, na ile białoruskie służby współpracowały w tym zakresie z rosyjskimi.
Pojawiają się głosy wśród opozycji, że Polska zareagowała zbyt słabo, zwłaszcza zważywszy na to, że samolot był zarejestrowany u nas.
Tak, tylko opozycja, która miała rzekomo świetne relacje z Unią Europejską, nie wymusiła na Łukaszence niczego konkretnego podczas swoich rządów. My w 2016 r. próbowaliśmy poprawić relacje - przedstawiliśmy cały katalog potencjalnej współpracy. Robiliśmy to zresztą po konsultacjach z Federicą Mogherini, ówczesną wysoką przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Stąd wzajemne wizyty i słynne słowa marszałka Karczewskiego o "ciepłym człowieku"...
Pamiętajmy, że sam Łukaszenka był zupełnie inny - uwalniał więźniów politycznych czy zwracał się ku religii. Staraliśmy się wykorzystać to okno możliwości. Nie otrzymaliśmy jednak pozytywnego odzewu. Sfałszowano kolejne wybory, zatem odpowiedzieliśmy sankcjami, jednak co ważne - zawsze dbaliśmy o to, by nie były one wymierzone w obywateli. Dlatego otworzyliśmy się na represjonowanych obywateli, wdrażaliśmy programy leczenia ofiar, przyjmowaliśmy na uniwersytety dla wyrzuconych z tamtejszych uczelni studentów. Białoruś też jest ciągle w Programie Partnerstwa Wschodniego. Nie zamknęliśmy go dla tego kraju, choć Białoruś nie chce na razie z niego korzystać. A po zatrzymaniu samolotu domagaliśmy się sankcji. Jesteśmy aktywni i robimy to co się da.
W grę wchodzi życie mieszkających tam Polaków, którzy są prześladowani.
To znany schemat, że w obliczu kryzysu szuka się kozła ofiarnego - wewnątrz bądź na zewnątrz kraju, by utrzymać władzę. Stąd wykreowano zagrożenie zorganizowanych Polaków działających w demokratycznym związku. Zarzuty kierowane pod ich adresem są absurdalne. Taka jest logika tego reżimu.
Prześladowanie Polaków nie powinno wymusić jeszcze ostrzejszych działań Warszawy?
Stopniowo będziemy to robić. Jeśli obecne restrykcje nie dadzą rezultatu, to będziemy domagać się kolejnych - dalszych ograniczeń handlowych czy wykluczenia białoruskiego biznesu z Europy.
Jaki więc może być dalszy scenariusz relacji polsko-białoruskich?
To zależy od Łukaszenki. Jeśli będzie pogłębiał autorytaryzm i zmierzał nawet ku totalitaryzmowi to trudno spodziewać się poprawy relacji. Podobnie jak w sytuacji, w której chciałby zacieśniać współpracę w ramach ZBiR (Związku Białorusi i Rosji). Łukaszenka już kiedyś chciał działać w takim formacie - w czasach rządów Borysa Jelcyna liczył, że dzięki temu jako młody i rzutki polityk będzie mógł rządzić też Rosją. Dziś taki kierunek wiązałby się z utratą jakiekolwiek białoruskiej suwerenności. A to sprawia, że nasze relacje będą trudne.
Możliwy jest jakiś pozytywny scenariusz?
Szansą jest aktywność opozycji demokratycznej. Być może pojawi się też opozycja w środowisku samego Łukaszenki - można wyobrazić sobie sytuację, że pojawi się grupa technokratów, która uzna, że bardziej korzystna jest suwerenność i poszukiwanie kompromisów w relacjach z Zachodem. Prawdę mówiąc, nie liczę na szybką demokratyzację czy całkowite ukierunkowanie polityki na Zachód. Można jednak liczyć, że ktoś zrozumie, iż rządy Łukaszenki prowadzą do cofania się i zapaści kraju.