A więc OSK postuluje podniesienie nakładów na służbę zdrowia do 1/10 PKB w tydzień. Ale nie tłumaczy, w jaki sposób można podwoić publiczne nakłady na zdrowie w tak krótkim czasie. I nic dziwnego, ponieważ tego nie dałoby się zrobić nawet w rok. Zapóźnienia w opiece zdrowotnej sięgają dekad i mają charakter kadrowy, infrastrukturalny oraz sprzętowy. Gdyby NFZ zasilić z dnia na dzień dodatkową kwotą wysokości jego rocznego budżetu, to placówki medyczne z większością tych pieniędzy nie miałyby co zrobić.
Tysiące niepotrzebnych śmierci
Bez wątpienia nasza opieka medyczna cierpi na niedostatek – co obrazują różne wskaźniki. To np. umieralność osób poniżej 65. roku życia, a więc takich, które z pewnością nie zmarły ze starości. Na choroby krążenia rocznie umiera w Polsce 67 osób na 100 tys. mieszkańców poniżej 65. roku życia; w UE przeciętnie takich zgonów jest 45, a w Holandii ledwie 24. Na raka umierają w Polsce aż 92 osoby na 100 tys. mieszkańców poniżej 65. roku życia; średnia UE to 77 osób, a w Szwecji i Finlandii na nowotwory umiera się dwa razy rzadziej niż nad Wisłą.
Te fatalne wyniki to efekt niedofinansowania służby zdrowia w Polsce – a także po części stylu życia i zanieczyszczenia powietrza. Przez lata utrzymywaliśmy finansowanie na poziomie 4,5 proc. PKB, a dodatkowe pieniądze pojawiały się dzięki powiększaniu produktu krajowego brutto. Początkowo nasz stan zdrowia i tak się poprawiał dzięki ogólnemu wzrostowi zamożności. W latach 2000-2014 przeciętna długość życia kobiet wzrosła z 78 lat do 81,7, a mężczyzn z ledwie 69,6 lat do 73,7. Ale najwyraźniej doszliśmy do ściany, bo od 2014 r. średnia długość życia w Polsce się nie zmienia. W 2018 r. zarówno kobiet, jak i mężczyzn była dokładnie taka sama jak w 2014 r. Co gorsza, w tym roku całkiem prawdopodobne jest, że długość życia Polek i Polaków spadnie.