W opublikowanej w niedzielę rozmowie Frost tłumaczy, że trudności z rozmowach z Unią wynikają z tego, iż poprzedni brytyjski rząd, na czele którego stała premier Theresa May, "blefował" i szedł na ustępstwa, a teraz nowy zespół negocjacyjny musi dać Europie do zrozumienia, że "musi być traktowany poważnie".
- Nie będziemy państwem-klientem (UE). Nie pójdziemy na kompromis w sprawach fundamentalnych dotyczących kontroli nad naszymi prawami. (...) Na tym polega bycie niezależnym krajem i za tym głosowali Brytyjczycy i tak się stanie na koniec roku niezależnie od tego co się wydarzy - oznajmił Frost.
Zapewnił też, że poczyniono daleko idące przygotowania na wypadek, gdyby nie doszło do podpisania umowy z Unią w sprawie porozumienia handlowego. - W ogóle nie sądzę, byśmy się tego bali - dodał.
Szef irlandzkiej dyplomacji Simon Coveney powiedział jednak że UE nie może dopuścić do sytuacji, w której Wielka Brytania stworzy sobie nieuczciwą przewagę konkurencyjną w relacjach z Unią, polegającą na deregulacji rynku z jednej strony a z drugiej - na subsydiowaniu pewnych sektorów.
W środę główny negocjator unijny Michel Barnier ocenił, że Wielka Brytania nie prowadzi konstruktywnych rozmów w sprawie jej relacji z Unią po brexicie. Powiedział, że jedną z nierozstrzygniętych kwestii spornych jest rybołówstwo, co więcej, Wielka Brytania nie oferuje żadnych wiarygodnych gwarancji dotyczących otwartej i uczciwej konkurencji w relacjach z Unią po roku 2020.
- Jak możemy zawrzeć długoterminowe porozumienie gospodarcze (...), nie wiedząc, jaki system pomocy rządowej lub subsydiów przyjmie Zjednoczone Królestwo - powiedział Barnier. Ostrzegł też, że w negocjacjach z Londynem "stawką są dziesiątki tysięcy europejskich miejsc pracy i źródeł dochodów".
Okres przejściowy dla Wielkiej Brytanii zakończy się za 4 miesiące i 10 dni, aby dać czas na zatwierdzenie tekstu porozumienia przez Radę UE i Parlament Europejski, powinno więc zostać wypracowane najpóźniej do końca października.
Sfinalizowanie umowy musi nastąpić odpowiednio wcześniej również po to, by dać czas ekspertom prawnym na jej zatwierdzenie, a tłumaczom na przetłumaczenie jej na wszystkie języki UE.
Punktem spornym jest to, co Bruksela nazywa równymi warunkami gry. UE obawia się, że Wielka Brytania zacznie stosować "dumping regulacyjny" i chcąc zyskać przewagę konkurencyjną, będzie obniżać standardy w zakresie praw pracowniczych, ochrony środowiska czy praw konsumenckich.
UE chce, by w zamian za dostęp do unijnego rynku Wielka Brytania dostosowywała się do unijnych regulacji, także tych przyszłych. Londyn uważa, że byłoby to zaprzeczeniem idei brexitu - tj. uwolnienia się od unijnych regulacji - i wskazuje przykłady, gdzie brytyjskie regulacje są bardziej wyśrubowane niż unijne, których nie zamierza zmieniać.
Wielka Brytania chciałaby pełnego dostępu do unijnego rynku swoich produktów rybnych, ale UE domaga się w zamian za to obecnego dostępu do brytyjskich łowisk, co jest nie do przyjęcia dla Londynu oraz brytyjskich rybaków, którzy w nadziei na niezależną politykę w rybołówstwie masowo poparli brexit.
Londyn nie zgadza się, by zajmował się tym Trybunał Sprawiedliwości UE, gdyż - jak argumentuje - nie będzie on bezstronny.
Wielka Brytania opuściła UE 31 stycznia. W okresie przejściowym, obowiązującym do końca 2020 roku, strony starają się wynegocjować umowę w sprawie przyszłych relacji. W tym czasie Zjednoczone Królestwo jest poza instytucjami unijnymi, ale stosuje się do praw i obowiązków związanych z przynależnością do Wspólnoty oraz korzysta z wynikających z tego przywilejów, w tym z uczestnictwa w jednolitym rynku.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zapowiedział, że jego kraj nie będzie wnioskował o przedłużenie okresu przejściowego po brexicie. Kolejna runda negocjacji zaplanowana jest w dniach 7-11 września w Londynie.