Wicepremier Grzegorz Schetyna oświadczył w RMF, że na pewno nie będzie siłowego rozwiązania konfliktu w Ornontowicach. "Zarząd spółki musi radzić sobie sam. Policja nie jest po to, żeby walczyć ze strajkującymi" - podkreślił Schetyna.
Zjazd strajkujących na poziom 700 w kopalni "Budryk" był zorganizowany w wielkiej tajemnicy. Tak wielkiej, że nawet dyrekcja zakładu nie wie, jak górnicy tam się dostali. Ma tylko przypuszczenia.
Zarząd podejrzewa, że związkowcy zjechali na dół szybem zlokalizowanym poza okupowaną siedzibą kopalni, za cichym przyzwoleniem obsługi tego szybu. Protestujący - według przypuszczeń - najpierw zjechali na inny poziom kopalni, dopiero potem dostali się na poziom, na którym teraz przebywają. Oni sami nie puszczają pary z ust.
Strajk w Ornontowicach trwa już 18 dni. Na powierzchni zakład okupuje kilkaset osób. Górnicy domagają się takich podwyżek, które ich pensje zrównają z poborami ich kolegów z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Grzegorz Bednarski ze związku zawodowego "Kadra" oświadczył, że górnicy nie wyjadą na powierzchnię, dopóki nie zostaną spełnione ich żądania.
Strajkującym pod ziemią koledzy dostarczyli kołdry, napoje i żywność. Według związkowców, gdyby zarząd kopalni nie utrudniał protestującym zjazdu, na dole strajkowałoby już ok. 200 górników.
Związkowcy z kopalni "Budryk", który wkrótce stanie się częścią Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), chcą wyrównania płac do średniego poziomu pensji w kopalniach JSW lub jednorazowego świadczenia, które wyrówna różnice.
Chcą podwyżki stawek płac o 12 złotych dziennie. Zarząd proponuje pięć złotych. Wraz z innymi świadczeniami chodzi średnio o około 600 złotych miesięcznie do pensji każdego górnika.