"Warunki oferowane przez Polskę są takie: około 660 dol. miesięcznie na rękę, wyżywienie i transport plus bilet lotniczy w jedną stronę" - zachęca cytowany przez portal internetowy Vietnam Net dyrektor urzędu ds. pracy za granicą Wietnamu Nguyen Ngoc Quynh. Twierdzi, że polskie firmy szukają przede wszystkim spawaczy, elektryków i niewykwalifikowanych robotników.

Reklama

Są już pierwsi chętni. Hoang Van Hung, dyrektor prywatnej agencji pośrednictwa pracy, ujawnia, że znalazł zatrudnienie na polskich budowach dla przeszło stu wietnamskich robotników. Mają się pojawić w naszym kraju za 2 - 3 miesiące.

Wiceminister pracy Kazimierz Kuberski tłumaczy DZIENNIKOWI: " Wietnamczycy nie mają jakichś szczególnych ułatwień w podejmowaniu pracy w naszym kraju. Ale jeśli firma nie znajdzie na dane stanowisko pracownika ani z Polski, ani z któregoś z krajów Unii Europejskiej, ma prawo legalnie zatrudnić kandydata z Wietnamu. I tak właśnie się dzieje".

Tymczasem samo Mazowsze potrzebuje około 100 tys. chętnych do pracy w budownictwie. "W skali kraju ta liczba jest wielokrotnie większa" - dodaje Kuberski. Jego zdaniem polscy deweloperzy nie mogą znaleźć chętnych do zajęć na budowach wśród rodzimych pracowników, bo ci wyjechali do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Norwegii.

Reklama

Lukę mieli wypełnić Ukraińcy: rząd kilka miesięcy temu uruchomił dla nich program wiz umożliwiający legalną pracę przez 3 miesiące. Teraz okres ten ma zostać wydłużony do 6 miesięcy. Ale program nie spełnił zadania - skorzystało z niego zaledwie kilka tysięcy Ukraińców, bo nasi wschodni sąsiedzi wolą pracować za większe pieniądze we Włoszech, Portugalii czy Hiszpanii.

"W tej sytuacji nie ma wyboru: chętnych do pracy trzeba szukać w dalszych regionach świata" - przyznaje minister Kuberski.

"Brak robotników budowlanych jest tak dotkliwy, że dobry spawacz w Warszawie może zarobić nawet 10 tys. zł miesięcznie" - zapewnia dyrektor mazowieckiego urzędu pracy Tadeusz Zając. Wietnamczycy chcą o wiele mniej: robotnikowi wystarczą 3 dol. na godzinę.

Reklama

Poprzedni polski rząd prowadził już wstępne rozmowy z Hanoi w sprawie pracowników. Zawarto umowę o readmisji, dzięki której będzie można odesłać Wietnamczyków, którzy przekroczyliby termin przyznanej wizy. Na razie będą mogli u nas pracować przez rok. Jeśli się sprawdzą, okres ten może zostać przedłużony na kolejne lata.

Polskie władze szacują, że dziś w Polsce mieszka nielegalnie około 30 tys. Wietnamczyków. Do tej pory zajmowali się jednak niemal wyłącznie handlem i usługami gastronomicznymi. "Są pracowici, dokładni, mają niewielkie wymagania i łatwo się asymilują" - tłumaczy Kuberski.

Następni mają być Chińczycy. W kwietniu przyszłego roku pojawi się ok. 7 tys. chińskich robotników zatrudnionych przy wznoszeniu stadionów na Euro 2012. Ale to tylko forpoczta. Gdy budowa obiektów sportowych na przyszłoroczną Olimpiadę w Pekinie zostanie zakończona, setki tysięcy chińskich robotników pozostaną bez pracy. Wyjazd do Polski będzie dla nich idealnym rozwiązaniem. Jest tylko jeden problem: do tej pory Chińska Republika Ludowa nie zawarła z naszym krajem umowy o readmisji.

Przykład Wietnamu i Chin zachęca coraz więcej państw azjatyckich. List z prośbą o ułatwienia w przyjmowaniu pracowników do Polski wysłał do Ministerstwa Pracy ambasador Pakistanu. Są tym też zainteresowane Filipiny, Bangladesz i Indie.