Wczoraj z Polski przybyło trzech mężczyzn, ale to nie wystarczy - opisuje sytuację pytana przez dziennik rolnik Anne Unterhansberg z Mulheim. Jak dodaje, Polacy, którzy zdecydowali się na przyjazd nie mają dzieci i liczą się z ryzykiem pozostania w Niemczech na dłużej. Inni nie mogą tego zrobić z powodu opieki nad dziećmi lub po prostu się boją - uzupełnia.
Polacy przyjeżdżają do nas od 15 lat. To prawie jak rodzina. Próbowaliśmy w przeszłości z niemieckimi pracownikami. To niestety się nie sprawdziło. Zgłosiło się za mało chętnych do tego rodzaju prac - mówi Unterhansberg. W jej opinii, przyczyną tego stanu nie jest wykorzystywanie pracowników, bo oferowane płace znacznie przewyższają niemiecką płacę minimalna.
Niemieccy dziennikarze opisują, że na uprawy rolnika Franza-Petera Allofsa z Geldern dotarło dotychczas dziewięciu pracowników z Polski. Natomiast w trakcie sezonu, który rozpocznie się na początku kwietnia, rolnik będzie potrzebował 80 pracowników przy zbiorach na 60 hektarach pól - relacjonuje "Bild".
Z powodu możliwej absencji polskich pracowników, rolnicy do których dotarli reporterzy przygotowują się do samodzielnych prac na polach.
"Bild" pisze, że rolnicy obawiają się nie tylko braku rąk do pracy, ale również braku zamówień. Gdy restauracje są zamknięte, potrzeba mniej szparagów. Musimy teraz z dnia na dzień przyglądać się sytuacji - mówi jeden z rozmówców dziennika. Nawet jeżeli doszłoby do zbiorów, to należy liczyć się z dużymi stratami, jeśli gastronomia zatrzyma się z powodu koronawirusa - podsumowuje gazeta.