Pieniędzy nie dostaną jednak wszyscy. Według naszych wyliczeń prawo do rekompensat będzie przysługiwało 15 mln gospodarstw domowych, co oznacza, że w kieszeniach Polaków pozostanie ok. 2,4 mld zł – powiedział DGP Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych. Jego resort zakończył właśnie prace nad projektem ustawy, która ma regulować wypłaty.

Reklama

Kto je dostanie? Na rekompensaty mogą liczyć osoby, które mieszczą się w pierwszym progu podatkowym, a więc zarabiają brutto maksymalnie ok. 7 tys. zł miesięcznie. Warunek ten nie dotyczy całego gospodarstwa domowego, a jedynie tych, którzy mają umowę zawartą ze sprzedawcą prądu. Jeśli więc osoba, na którą jest wystawiany rachunek, warunek spełnia, rekompensata zostanie wypłacona, nawet w sytuacji gdy jej współmałżonek ma dwa razy wyższe dochody niż wyznaczony limit.

Jak wynika z wyliczeń autorów projektu, najczęstszy zwrot będzie wynosił ok. 100 zł, dlatego nie spodziewają się oni nagłego przepisywania liczników przez osoby z dochodem powyżej progu podatkowego np. na rodziców rencistów. Ile? Kwota będzie zależeć od zużycia prądu w 2020 r.

Przewidziano cztery stawki ryczałtu: 34,08; 82,80; 190,86 i 306,75 zł. Ta ostatnia będzie dotyczyć gospodarstw, które wykorzystały w ciągu roku więcej niż 2800 kWh. Kiedy wypłata? Wypłaty jako takiej nie będzie. Rekompensata zostanie odliczona od pierwszego rachunku za energię wystawionego przez spółkę obrotu po 15 marca 2021 r. Jeśli kwota na fakturze będzie niższa niż wyliczony zwrot, wówczas odliczenie nastąpi od kolejnych rachunków.

Reklama

Chodzi o to, by nie krążyła gotówka czy przelewy i by dokonać całej operacji na linii klient – firma energetyczna – tłumaczy nam osoba znająca projekt.

Co zrobić, żeby dostać rekompensatę? Wystarczy do końca 2020 r. złożyć prosty, jednostronicowy wniosek w firmie, która sprzedaje nam prąd.

Rząd wyłoży 10 mld zł za zamrożenie cen prądu w latach 2019 i 2020

Reklama

Rozwiązanie przewiduje wsparcie dla odbiorców mieszczących się w pierwszym progu dochodowym. Wkrótce ma on zostać skierowany do dalszych prac legislacyjnych. DGP dotarł do dokumentu z głównymi założeniami tego projektu.

Jak zaznaczono w dokumencie, uwzględniając koszt tegorocznego mechanizmu rekompensat dla gospodarstw domowych (ok. 2,4 mld zł) oraz kwotę skierowaną na przeciwdziałanie wzrostom cen energii w 2019 r., „razem rząd przeznaczy ok. 10 mld zł w celu ograniczenia oddziaływania wzrostów cen energii na obywateli”. „Dzięki naszym działaniom mamy jedne z niższych cen prądu w Unii Europejskiej, co potwierdzają dane Eurostatu” – czytamy w dokumentach.

O ile zwroty za tegoroczne wzrosty cen energii mają otrzymać tylko odbiorcy indywidualni mieszczący się w pierwszym progu dochodowym PIT, o tyle za zeszły rok do rekompensat uprawnione były też firmy – od połowy ubiegłego roku tylko te mniejsze. Ponadto wsparcie przyznano też przedsiębiorstwom energochłonnym. Koszty ubiegłorocznych rekompensat miały być w głównej mierze pokryte ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2.

Z wcześniejszych wypowiedzi przedstawicieli resortu wynika, że system tegorocznych rekompensat obejmie odbiorców indywidualnych, którzy korzystają z taryf dla gospodarstw domowych zatwierdzanych przez Urząd Regulacji Energetyki (taryfa G), jak i tych, którzy zawierają umowy wolnorynkowe, niepodlegające taryfikacji przez prezesa URE.

Na przełomie 2019 i 2020 r. po długich negocjacjach ze sprzedawcami prądu prezes URE zatwierdził nowe taryfy dla gospodarstw domowych na 2020 r. Chodzi o taryfy stosowane przez sprzedawców z urzędu, tj. Tauron, Eneę, Energę i PGE. Ponadto sprzedawcą z urzędu jest Innogy, które jednak nie stosuje zatwierdzanych przez prezesa URE taryf, bo stoi na stanowisku, że na mocy decyzji URE z 2001 r. jest zwolnione z tego obowiązku.

W wyniku wzrostu zatwierdzonych przez prezesa URE taryf rachunki indywidualnych odbiorców energii o przeciętnym zużyciu w grupie G11 będą wyższe o ok. 9 zł miesięcznie. Są jeszcze odbiorcy w grupie G12, którzy zużywają znacznie więcej energii i którzy w związku z tym też więcej zapłacą. Oni jednak mogą nie mieścić się w pierwszym progu dochodowym, uprawnionym do rekompensat za podwyżki w tym roku, a przynajmniej nie wszyscy.

Jak dowiedzieliśmy się w URE, przeciętne zużycie w grupie G11 wynosi 1773 kilo watogodzin rocznie, a w grupie G12 – 3300 KWh. Sądząc więc tylko na podstawie zużycia (a nie dochodów), najbardziej popularnym zwrotem może okazać się kwota 190,86 zł. Ten próg, według klasyfikacji rekompensat resortu aktywów, będzie przeznaczony dla gospodarstw domowych, które w 2020 r. zużyły od 1200 kWh do 2800 kWh.

"Rekompensatę otrzyma osoba posiadająca umowę z przedsiębiorstwem obrotu, która uzyskała w 2019 r. przychody kwalifikujące ją do I progu podatkowego, czyli 85 529 zł na rok" – wskazuje resort aktywów. Takich podatników, których roczny dochód nie przekracza 85,5 tys. zł, czyli miesięcznie ok. 7,1 tys., jest 24,6 mln, czyli aż 95 proc. wszystkich płacących PIT.

Żeby skorzystać z rekompensaty, odbiorca musi do końca tego roku złożyć w punkcie obsługi klienta swojego sprzedawcy lub przesłać mu pocztą elektroniczną albo zwykłą deklarację, w której wskaże indywidualny numer punktu poboru energii lub numer licznika z faktury. Musi też oświadczyć, że jest objęty pierwszym progiem podatkowym. Deklaracja ma być prosta, jednostronnicowa, tak aby odbiorca nie musiał sam niczego obliczać.

Jak uzasadnia resort aktywów, wypłata 15 mln rekompensat jest bardzo dużym wyzwaniem organizacyjnym, dlatego zdecydowano się dokonać wypłat za pośrednictwem przedsiębiorstw obrotu. „Już dzisiaj przedsiębiorstwa te mają cykliczny kontakt ze swoimi klientami oraz mają punkty obsługi klientów i infolinie, w których każdy odbiorca będzie mógł uzyskać informacje o rekompensacie” – czytamy w założeniach do ustawy.

Same przedsiębiorstwa obrotu mają otrzymać zwrot równy wypłaconym rekompensatom ze specjalnego funduszu. Rekompensaty sprzedawcom prądu za zamrożenie ubiegłorocznych cen na poziomie z czerwca 2018 r. wypłaca Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny.

Zeszłoroczne zamrożenie taryf m.in. dla gospodarstw domowych czy obecny projekt ustawy o rekompensatach to rozwiązania dyktowane wybroczą presją i obawami przed tym, by drożejący prąd nie stał się orężem opozycji przeciwko partii rządzącej. Jednak PiS nie myśli raczej o przedłużaniu ustawy na kolejne lata. Według szefa resortu aktywów państwowych Jacka Sasina docelowo powinny wejść w życie rozwiązania wspierające walkę z ubóstwem energetycznym. To problem, który dotyczy gospodarstw domowych, które mają trudności w zaspokojeniu swoich potrzeb energetycznych – nie tylko dostaw energii elektrycznej, lecz także dostępu do ogrzewania czy ciepłej wody. Instytut Badań Strukturalnych, który bada skalę tego zjawiska, ocenia, że dotyka ono 12 proc. Polaków. To 1,3 mln gospodarstw domowych, w których żyje 4,6 mln osób, z czego jedna czwarta to renciści i emeryci. Ubóstwo energetyczne jest szerszym pojęciem niż dochodowe, dlatego 2,1 mln osób to takie, których nie można uznać za dotknięte ubóstwem dochodowym, ale za mające problem z zaspokojeniem potrzeb energetycznych. Przyczyny ubóstwa energetycznego to nie tylko niskie dochody, lecz także niska efektywność energetyczna budynków i urządzeń oraz nieefektywne z nich korzystanie. Dlatego receptą miałyby być zarówno zasiłki celowe, jak i doradztwo czy pomoc w zwiększeniu efektywności energetycznej budynków.