Chlebowski nie zdradził, kto jest na tej liście. Powiedział jedynie: "W obliczu tak głębokich reform, jakie chcemy wprowadzić, ja osobiście jestem zwolennikiem, aby był to ktoś spoza Platformy, niezależny ekspert. Nazwisk jest kilka".

Poseł był dotychczas uważany za "pewniaka", gdy spekulowano na temat obsady nowego rządu. Chlebowski nigdy nie wypierał się, że chce zostać następcą Zyty Gilowskiej. Dlaczego więc teraz nie chce wziąć na siebie tej odpowiedzialności? Czyżby się jej przestraszył?

Możliwe, bo Platforma wzięła na siebie ogromne zobowiązanie, że nowy minister zmniejszy deficyt budżetowy i dług publiczny. A to oznacza tylko jedno: niepopularne cięcia w wydatkach socjalnych. Ponadto Platforma obiecała Polakom obniżkę podatków. Tymczasem bez reformy finansów publicznych nie da się tego zrobić.