– Wieś służy nie tylko do mieszkania, lecz także do pracy. Tak jest we wszystkich cywilizowanych państwach. My nie pchamy się do miasta. Nie budujemy gospodarstw poza terenami rolnymi, tylko tam, gdzie jest ich miejsce, czyli na wsi. Jeśli więc ktoś na niej mieszka, niech się nie dziwi, że nieopodal jego domu znajduje się hodowla i chów zwierząt – mówi DGP Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej, który zainicjował wystosowanie apelu do ministra środowiska, by ten odstąpił od prac nad szkodliwym dla agrobiznesu projektem ustawy. Wszystkie istotne organizacje rolniczego biznesu poparły tę inicjatywę.

Spór o smród

Mowa o projekcie ustawy o minimalnej odległości dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa, którego funkcjonowanie może się wiązać z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowej. Potocznie niektórzy nazywają go projektem ustawy antyodorowej.
„Obowiązujące aktualnie przepisy prawne, Kodeks dobrej praktyki rolniczej z 2004 r. lub Kodeks przeciwdziałania uciążliwości zapachowej z 2016 r. nie zapewniają w pełni przeciwdziałania uciążliwości zapachowej” – argumentuje resort środowiska. Dlatego proponuje, by w przypadku dużych obiektów, w których odbywa się chów lub hodowla zwierząt, były one oddalone od zabudowy mieszkaniowej o co najmniej 500 m. W przypadku ferm o średniej wielkości odległość miałaby wynosić ponad 200 m. Przy czym nowe przepisy dotyczyć by miały jedynie nowo tworzonych obiektów. Stare mogłyby pozostać na swoim miejscu.
Reklama
Reklama
„Jeżeli regulacje te zostaną przyjęte, odbudowa polskich hodowli trzody chlewnej tak bardzo doświadczonej przez ASF nie będzie możliwa. Gospodarstwa wielkopowierzchniowe, które, aby być konkurencyjnymi, muszą się rozwijać i rozbudowywać – będą zamykane. Tysiące polskich przedsiębiorców rolnych, którzy rozpoczęli już formalny proces pozyskiwania zgód na uruchomienie swoich hodowli na obszarach wiejskich, mimo zainwestowanych setek milionów złotych – będą musiały porzucić plany inwestycyjne” – oceniają projekt agroprzedsiębiorcy w piśmie do Henryka Kowalczyka. I dodają, że negatywne skutki projektowanych przepisów widać już dzisiaj. Przedsiębiorcy rolni w całej Polsce otrzymują komunikaty z banków o możliwym wstrzymaniu linii kredytowych. Trudno więc zaplanować jakiekolwiek inwestycje.
– Przyjęcie tego projektu oznaczałoby oddanie rynku wartego 30 mld zł rocznie w ręce zagranicznych podmiotów – przekonuje Szczepan Wójcik.
Protestuje też Krajowa Rada Izb Rolniczych. W przekazanych ministerstwu uwagach wskazuje, że popełniono błąd, przyjmując za jedyne kryterium odległość obiektów od zabudowy mieszkaniowej. Kluczowa przecież jest stosowana technologia, która – gdy jest nowoczesna – ogranicza oddziaływania odorowe do minimum, nawet wówczas gdy chów lub hodowla prowadzona jest w bezpośrednim sąsiedztwie lokalnych mieszkańców.
KRIR zaznacza także, iż już teraz kłopotem dla rolników są często pojawiające się skargi mieszkańców.
„Prawo powinno zostać zmienione w tym kierunku, aby osoby, które chcą wybudować lub zakupić dom jednorodzinny na terenach wiejskich w bliskim sąsiedztwie gospodarstw rolnych oraz gruntów rolnych oświadczały pisemnie w akcie notarialnym, że mają świadomość prowadzenia działalności rolniczej w bliskiej odległości oraz że zakupując działkę pod budowę czy dom mieszkalny, akceptują charakter prowadzonej w sąsiedztwie działalności rolniczej” – radzi KRIR.

Na szerszą skalę

Projekt resortu środowiska jest krytykowany z wielu stron. Zastrzeżenia ma też rzecznik praw obywatelskich. Ale z zupełnie innych powodów niż rolnicy. Ten bowiem potrzebę uchwalenia aktu dostrzega. Ale idącego dalej. Ombudsman od lat apeluje, by przyjąć ustawę antyodorową. Projekt stworzony pod egidą Henryka Kowalczyka uważa zaś za protezę, która nie rozwiąże najbardziej palących problemów.
„Przepisy antyodorowe powinny być powszechne, niezależne od źródła uciążliwości zapachowej i powinny obejmować przemysł. Z naszej perspektywy (choć trzeba zaznaczyć, że otrzymujemy tylko ułamek skarg, które trafiają do Inspekcji Ochrony Środowiska) równie dużym problemem są uciążliwości związane z funkcjonowaniem składowisk odpadów, ale trafiają do nas również skargi związane z odorami stricte przemysłowymi (zwłaszcza związane z przetwórstwem drewna/meblarstwem)” – czytamy w stanowisku przesłanym nam przez biuro RPO.
„W naszej ocenie kluczem do rozwiązania problemu uciążliwości zapachowej pozostaje określenie standardów jakości zapachowej powietrza i określenie metod pomiaru tej jakości. Proponowane obecnie regulacje pozwolą na zminimalizowanie przyszłych uciążliwości, ale nie rozwiążą problemów już istniejących” – kontynuuje RPO.
Projekt Ministerstwa Środowiska dotyczy bowiem wyłącznie agrobiznesu. Ustawa w ogóle nie objęłaby np. firm przetwarzających odpady. W tym też przedsiębiorcy rolni upatrują nierównego traktowania. Władza jednak przekonuje, że chodzi jedynie o to, by polepszać byt obywateli. I lepiej zacząć od częściowego uzdrowienia sytuacji, niż nie robić nic.