Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL) i władze Radomia podpiszą w środę list intencyjny w sprawie rozbudowy tamtejszego lotniska. To wstęp do wielkich inwestycji w porcie, który loty cywilne zaczął obsługiwać w 2014 r. Dotychczas nie miał szczęścia do przewoźników – jesienią znowu opustoszał. Szef PPL Mariusz Szpikowski nie wyklucza, że jego firma wyłoży na rozbudowę terminalu i pasów w Radomiu blisko pół miliarda złotych. Jak uzasadnia, zarządzane przez niego Lotnisko Chopina powoli się zapycha. Przekonuje, że do czasu zbudowania w 2027 r. Centralnego Portu Komunikacyjnego w ciągu 3–4 lat potrzebne jest lotnisko komplementarne, które miałoby przejąć część ruchu z Okęcia. Chodzi głównie o czartery i tanie loty. Szpikowski nie ukrywa, że w Warszawie trzeba zrobić więcej miejsca dla Lotu, który chce rozwijać swój hub.
Dlaczego drugim lotniskiem stolicy ma być odległy o 100 km Radom, a nie Modlin, do którego z centrum Warszawy jest niespełna 40 km?
Szpikowski twierdzi, że tereny na południe od Warszawy są gęściej zaludnione niż te położone na północy. Zaznacza też, że region ma większy potencjał gospodarczy, który tworzy nie tylko Radom, lecz i pobliskie Kielce.
Nie jest jednak tajemnicą, że od kilku miesięcy między zarządcą Okęcia a samorządem Mazowsza toczy się spór o Modlin. PPL jako jeden z czterech udziałowców portu zablokował emisję obligacji, która miała sfinansować zwiększenie terminalu i remont pasów. Szpikowski twierdzi, że inwestowanie w ten port to de facto przekazywanie pieniędzy Ryanairowi, który ma bardzo korzystną, 10-letnią umowę z portem – przy rozbudowanej siatce rejsów za obsługę pasażera płaci tylko 6 zł. Do porównania przewoźnik, który chciałby zacząć latać na kilku trasach, za podróżnego płaciłby 40 zł.
Reklama
Co na to władze Mazowsza? – Dla wszystkich warunki w Modlinie są równe. Port zamierza wkrótce zmodyfikować cennik opłat za obsługę podróżnych i wprowadzi zachęty finansowe dla nowych przewoźników – zapowiada Marek Miesztalski, skarbnik województwa i szef rady nadzorczej portu. Dodaje, że Mazowsze nie może tolerować sytuacji, w której PPL blokuje rozbudowę portu. – Chcemy pójść drogą prawną. Liczymy, że sąd zmusi PPL do zaprzestania działania na szkodę spółki – mówi Miesztalski. Przyznaje, że kolejnym krokiem ma być wezwanie PPL do sprzedaży udziałów w lotnisku. – Wkrótce formalnie wystąpimy z takim wnioskiem – deklaruje. Według niego udziały PPL (ma ok. 32 proc. akcji lotniska w Modlinie) są warte ok. 50 mln zł i dlatego ich wykup nie będzie dużym obciążeniem dla samorządu Mazowsza.
Kilka dni temu województwo zainwestowało w port dodatkowe 5 mln zł, co umożliwi remonty dróg kołowania. Miesztalski nie wyklucza, że województwo poszuka prywatnego partnera, który zainwestowałby w lotnisko.
Zdaniem ekspertów na Mazowszu nie ma miejsca dla trzech lotnisk. – By przyciągnąć przewoźników, zaoferują bardzo preferencyjne warunki. Taka bratobójcza walka na małym obszarze może się źle skończyć – ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor. Krytykuje wydawanie setek milionów na port w Radomiu. – Do Modlina zawsze będzie łatwiejszy dojazd. W ciągu 2–3 lat ma tam powstać wygodna łącznica kolejowa. Nawet po zbudowaniu trasy S7 podróż do Radomia będzie trwała znacznie dłużej. Dodatkowo port radomski leży blisko centrum miasta, a to wymusi wypłaty sporych odszkodowań mieszkańcom – mówi.
Pojawiają się także opinie, że czarterów i tanich linii nie da się łatwo wypchnąć z Okęcia do Radomia. – Dlaczego ktoś chce dekretować, skąd mamy latać? Nasi podróżni wolą wylatywać z Warszawy – podkreśla Andrzej Kobielski, wiceprezes linii Enter Air, która obsługuje czartery.
Z Okęcia nie zamierza się też wynosić Wizz Air. – Są jeszcze duże rezerwy przepustowości. Londyńskie lotnisko Luton na jednym pasie odprawia 40 mln podróżnych rocznie, a na Okęciu jest ich dopiero 15 mln – mówił niedawno DGP József Váradi, szef linii Wizz Air.