Według artykułu zamieszczonego w poniedziałkowym "New York Times" Polska "jest jednym z niewielu krajów, które wciąż przyjmują północnokoreańskich robotników mimo obiekcji Waszyngtonu". "NYT" napisał jednocześnie, że dzieje się to pomimo październikowych uzgodnień w ramach UE zakładających wstrzymanie odnawiania pozwoleń na pracę dla Koreańczyków z Północy oraz wielokrotnych obietnic ich wygaszenia ze strony polskiego rządu. Według amerykańskiego dziennika UE nie forsuje jednak tej kwestii "w obawie przed eskalacją napięcia w kwestiach suwerenności, po tym, kiedy W. Brytania opowiedziała się za opuszczeniem bloku". Gazeta wskazała ponadto, że Polska pozostaje jednym z siedmiu państw europejskich, które utrzymują ambasady w Pjongjangu.
Jak ocenił w rozmowie z PAP Marek Magierowski, artykuł w "NYT" i wcześniejsze poświęcone tej kwestii materiały w prasie światowej są pisane pod tezę i nie pokazują pełnego obrazu sytuacji dotyczącej obecności pracowników z Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej w Polsce i na świecie. Zwrócił w tym kontekście uwagę, że zatrudnieni w Polsce północnokoreańscy pracownicy stanowią 0,4 proc. wszystkich północnych Koreańczyków zatrudnianych w różnych firmach na świecie. Najwięcej jest ich oczywiście w Chinach i Rosji" - zaznaczył wiceszef MSZ, zastrzegając jednocześnie, że Polska nie jest jedynym krajem europejskim, który ma tego typu problem.
Jak podkreślił, od 2016 r. polskie placówki dyplomatyczno-konsularne nie wydały żadnej wizy pracowniczej obywatelom KRLD. Z kolei ostatnie zezwolenia na prace zostały - według Magierowskiego - wydane lub przedłużone przez urzędy wojewódzkie w połowie ub.r. Liczba północnokoreańskich pracowników w Polsce gwałtownie maleje; w tej chwili jest to ok. 460 osób zatrudnionych przez raptem 15 firm - podkreślił wiceszef MSZ.
Problematyczne - jego zdaniem - jest też określanie pracujących w Polsce obywateli KRLD mianem pracowników przymusowych. Państwowa Inspekcja Pracy wielokrotnie przeprowadzała kontrole w zakładach zatrudniających północnych Koreańczyków. W samym 2016 r. skontrolowano warunki zatrudnienia 457 pracowników północnokoreańskich i nie udało się potwierdzić, że pracowali oni w warunkach przymusu, co pozwoliłoby na podjęcie dalszych kroków prawnych - zauważył Magierowski.
Co oczywiście nie oznacza, że my się z tym faktem godzimy, że nie chcielibyśmy tego rozwiązać. Tylko że patrząc na to na chłodno, od strony prawnej, to jest bardzo skomplikowany problem - dodał wiceminister. Jak wyjaśnił, do momentu przyjęcia w ubiegłym roku kolejnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie, która mówi m.in. o "repatriacji" w ciągu 24 miesięcy wszystkich północnokoreańskich pracowników znajdujących się na terenie danego kraju, Polska nie miała narzędzi do tego, by takie osoby ze swojego terytorium wydalać.
Wiceszef MSZ przyznał również, że problem północnokoreańskich pracowników w Polsce ma charakter polityczny, ale także humanitarny. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w dużej mierze pieniądze, które zarabiają ci pracownicy w Polsce i innych krajach pobytu są przekazywane bezpośrednio do Pjongjangu i przez tamtejszy reżim wykorzystywane - zauważył Magierowski. "Te rezolucje bardzo nam pomagają w rozwiązaniu tego problemu. Polska sama nalegała zresztą, by takie rozwiązanie wprowadzić" - dodał. Wiceminister zastrzegł zarazem, że gdyby rezolucje nie obowiązywały, ostatnie zezwolenia na pracę dla obywateli KRLD i tak wygasłyby w pierwszej połowie 2020.
Polskie władze bardzo dbają o to, żeby rzeczywiście ten problem rozwiązać, a jednocześnie, żeby wszystko odbywało się zgodnie z prawem - zaznaczył. Wskazał w tym kontekście, że "bardzo regularnie" odbywają się w sprawie pracowników północnokoreańskich w Polsce spotkania międzyresortowe z udziałem przedstawicieli MSWiA, MSZ, a także PIP czy Straży Granicznej.
Wiceszef MSZ bronił jednocześnie utrzymywania przez Polskę ambasady w stolicy KRLD. Sytuacja geopolityczna się zaostrzyła (...) i oczywiście jest kilka krajów, które w ostatnim czasie np. zredukowały swój personel dyplomatyczny. My tego nie robimy, utrzymujemy swoją placówkę w Pjongjangu, podobnie jak m.in. Niemcy czy Brytyjczycy. Uważamy, że ona jest bardzo cenna z kilku powodów, a wycofanie naszego personelu byłoby ruchem przedwczesnym; dużo większe zyski mamy dzisiaj, kiedy ta placówka tam funkcjonuje - powiedział Magierowski.
Parę tygodni temu ambasador RP w Pjongjangu Krzysztof Ciebień był na konsultacjach politycznych w Stanach Zjednoczonych na temat sytuacji w Korei Płn. i w regionie, i zrobił tam ogromne wrażenie. Jego wiedza, jego doświadczenie, jego bezpośrednie spojrzenie na to, co się dzieje w KRLD i na całym tym obszarze, było i jest dla nas i naszych sojuszników niezwykle cenne - argumentował Magierowski.
"NYT" podał, powołując się na dane Państwowej Inspekcji Pracy, że w połowie 2017 r. w Polsce pozostawało "może 450 północnych Koreańczyków", zatrudnianych przez "co najmniej 19 firm". "NYT" zwrócił zarazem uwagę, że polski MSZ wzywa władze lokalne, by wstrzymały wydawanie zezwoleń na pracę północnym Koreańczykom i że nowe przepisy wchodzące od stycznia zobowiązują je do tego.
Koreański Instytut Zjednoczenia Narodowego w Seulu szacuje, że za granicą pracuje obecnie nawet 147 tys. północnych Koreańczyków. Podobno władze Korei Północnej zabierają od 30 do 80 proc. ich zarobków, co – zdaniem większości ekspertów - daje przychód w wysokości od 200 do 500 milionów USD rocznie – odnotowuje "NYT".
Wcześniej, w listopadzie ub.r. USA zdecydowały o sankcjach na Pjongjang, które objęły m.in. firmę z Korei Płn. działającą także w Polsce. Jak informował wówczas amerykański resort finansów, firma ta zajmuje się "eksportem pracowników". Sankcje miały być wymierzone w nielegalne środki finansowania programu nuklearnego i rakietowego Pjongjangu.