Od czasu wejścia Polski do UE można mówić o podwojeniu eksportu pod względem ilości i ponad trzykrotnym jego wzroście pod względem wartości. – To przejaw stabilizacji. Po podwyżce akcyzy na napoje spirytusowe od stycznia 2014 r. producenci z konieczności ograniczyli eksport. Musieli się skupić na krajowym rynku, na którym sprzedaż zaczęła spadać. Dopiero ubiegły rok przyniósł 2–3-procentowe odbicie – mówi Iga Wasilewicz, rzeczniczka prasowa Związek Pracodawców "Polski Przemysł Spirytusowy".
Andrzej Szumowski, prezes Stowarzyszenia Polska Wódka, twierdzi, że nasze marki mają dobrą reputację za granicą i konsumenci gotowi są więcej za nie płacić. Średnia cena eksportowa polskiego mocnego trunku wyniosła w minionym roku 9,53 euro za litr. W 2015 r. było to 9,16 euro, a w 2014 r. – 8,71 euro.
Ten rok będzie jednak wyzwaniem dla eksporterów. Głównie z powodu nasilającego się protekcjonizmu w UE. Przykładem są Węgry, które w 2015 r. wprowadziły podatek zdrowotny na wszystkie wyroby spirytusowe z wyjątkiem tych zawierających zioła. Od tego roku zaostrzyły przepisy, obejmując nimi wódki, nawet te ziołowe. To może osłabić naszą sprzedaż na Węgry, które w 2016 r. wyparły Niemcy z trzeciego miejsca największych odbiorców polskich mocnych trunków. Producenci deklarują, że będą szukali nowych rynków zbytu. Za perspektywiczne uważają Wietnam, Indie, RPA i kraje Ameryki Południowej.