Szwajcarski Stadler jest znany w Polsce z produkcji pociągów pasażerskich Flirt, których 20 jeździ dla PKP Intercity, 20 dla Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej i 10 dla Kolei Mazowieckich. Ale koncern chciałby sprzedawać w Polsce tramwaje. Będzie na nie popyt: do 2023 r. dzięki unijnym dotacjom polskie miasta mogą kupić ok. 600. Zakupy już zapowiedziały Warszawa, Gdańsk, Kraków, Olsztyn oraz aglomeracja śląska. Dlatego firma zdecydowała się wystartować w przetargach. Wcześniej tego nie robiła, ale też nie miała większych szans.
– W przypadku wygrania przez Stadlera przetargu na dostawę tramwajów w Polsce zamówienie będzie realizowane w naszym zakładzie w Siedlcach przy współpracy w lokalnymi dostawcami – powiedział DGP Christian Spichiger, wiceprezes Stadlera odpowiedzialny za Europę Centralną i Wschodnią.
A do wielu planowanych przez poszczególne miasta konkurencji Szwajcarzy zamierzają wkrótce stawać.
Uruchomienie produkcji w Siedlcach oznaczałoby nowe miejsca pracy i impuls gospodarczy dla regionu. Stawką gry jest też to, czy zachodni koncern, który ma w Polsce swój oddział i zatrudnia ponad pół tysiąca osób (z ponad 6 tys. na całym świecie), zostanie uznany za część tzw. Doliny Kolejowej, czyli część Planu Morawieckiego.
W 2015 r. Stadler sprzedał 46 tramwajów i pojazdów kolei lekkiej m.in. dla Londynu, niemieckich miast Bochum i Chemnitz oraz Aarhus w Danii. Wartość zamówień – ok. 130 mln euro. Były wśród nich flagowe miejskie pojazdy Stadlera, czyli Tango, ale także hybrydowe tramwaje Citylink (zasilane do wyboru: z trakcji elektrycznej i olejem napędowym).
Wejście do Polski firmy łatwe nie będzie, bo tutaj bardzo silną pozycję w tramwajach ma tańsza od Stadlera Pesa. Znakiem rozpoznawczym polskiego producenta z Bydgoszczy są tramwaje Swing, których wyprodukował już ponad 350, m.in. dla Warszawy, Gdańska, Szczecina, Łodzi, Torunia i Bydgoszczy, dla miast na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii. Na polskim rynku liczy się też Solaris, który sprzedał tramwaje do Poznania i Olsztyna. Kraków znany jest zaś z zamiłowania do tramwajów kanadyjskiego Bombardiera, których jest tam 74, chociaż nawet ten krakowski bastion podbiła Pesa, sprzedając mu 36 pojazdów Krakowiak (dostawy zrealizowała z opóźnieniem, przez co w ubiegłym tygodniu MPK Kraków naliczyło polskiemu producentowi 26 mln zł kar umownych).
Stadler wiąże swoje nadzieje z nowelizacją prawa zamówień publicznych, które umożliwia odejście od dyktatu najniższej ceny. W Szwajcarii, Austrii i Niemczech, które są królestwami Stadlera, w przetargach ważne są też koszty użytkowania, energii, bezawaryjność itd. W trakcie eksploatacji te wszystkie parametry są sprawdzane, a w razie ich niedotrzymania producent płaci kary. Dzisiaj takie parametry można wpisać także do przetargów na tabor w Polsce.
Przychody ze sprzedaży Stadler Polska wyniosły w ubiegłym roku ponad 1 mld zł, co stanowi ok. 15 proc. przychodów całej grupy. Od 2007 r. z Siedlec wyjechało ponad 250 pociągów, z czego 54 dla przewoźników w Polsce. Tramwaju nie było wśród nich ani jednego. Siedlce to dla Stadlera głównie miejsce finalnego montażu i uruchamiania pojazdów (np. wózki kołowe przyjeżdżają do Polski z fabryki Stadlera w Winterthurze w Szwajcarii, a nadwozia wagonów z Szolnok na Węgrzech).
Co ciekawe, Stadler ogłosił ostatnio, że dostarczy do Sankt Petersburga przed piłkarskim mundialem w 2018 r. 23 szerokotorowe tramwaje Metelica. W to zlecenie zaangażowana będzie jednak nie fabryka Stadlera w Siedlcach, ale zakład tego koncernu w białoruskim Mińsku. Firma podała w oficjalnym komunikacie, że zamówienie dla Petersburga powinno poprawić sytuację zakładu w Mińsku, który powstał pod kątem obsługi rynków wschodnich, a nie był w stanie wykorzystać swojego potencjału z powodu kryzysu na rynku paliwowym i słabnącej pozycji rubla.
„Do pełnego wykorzystania zdolności produkcyjnych Mińska potrzeba kolejnych zamówień. Wciąż rozważane jest przeniesienie do Mińska części produkcji z innych fabryk w Europie Środkowej” – czytamy w komunikacie Stadlera. Tak więc los zakładu w Siedlcach nie jest przesądzony i może być kartą przetargową.
Grupa Stadler miała w 2015 r. ponad 2,2 mld franków szwajcarskich przychodu i uplasowała się w owej klasyfikacji taborowej za Siemensem.