„Podatek handlowy ma być znany wkrótce” – to komunikat, który niezmiennie od kilkunastu dni wydaje rząd. Dyskusja na ten temat jest w końcowym stadium. Dotyczy ona m.in. tego, jak skonstruować nową daninę, aby nie zmniejszyła ona wpływów z podatku dochodowego (CIT), a jednocześnie, by firmy, które go płacą, nie były zbyt poszkodowane.
Jeśli nowy podatek nie będzie zawierał rozwiązania wspierającego płacących podatek dochodowy, to szybko może się okazać, że bezpośrednim efektem wprowadzenia nowego obciążenia będzie zmniejszenie wpływów z CIT. Firmy, które do tej pory go płaciły, na większą skalę będą stosowały optymalizację podatkową.
Jak wynika z naszych informacji, pod uwagę brano dwa rozwiązania. Jedno to wliczanie podatku obrotowego jako kosztu, co zmniejszałoby CIT. Drugie to po prostu odliczanie od podatku dochodowego kwoty – całej lub w części – zapłaconego podatku handlowego. Czym różnią się oba warianty w praktyce?
Przypuśćmy, że firma ma 10 mld zł rocznego obrotu, z czego około 500 mln zł zysku, od którego zapłaci 95 mln zł podatku CIT. Gdyby wszedł podatek obrotowy w wersji liniowej ze stawką 0,9 proc. (to jedna z propozycji), to kosztowałby firmę ok. 90 mln zł. W wersji bez żadnej ulgi przedsiębiorstwo zapłaciłoby więc fiskusowi łącznie 185 mln zł z obu podatków. Gdyby podatek obrotowy był wliczany w koszty przy obliczaniu CIT, to zmniejszyłby zysk brutto o 90 mln zł, a CIT spadłby do niespełna 80 mln zł. W efekcie łącznie daniny wyniosłyby niecałe 170 mln zł. W drugiej wersji, czyli przy odliczaniu podatku obrotowego od CIT, firma zapłaciłaby 90 mln zł podatku obrotowego i 5 mln zł CIT, czyli łącznie tyle, ile dziś płaci CIT.
– Chcieliśmy, by podatek handlowy był odpisywany od podatku dochodowego. Wtedy w stu procentach uzyskalibyśmy oczekiwany efekt: ci, którzy płacą CIT, odliczyliby od niego podatek handlowy i nic dodatkowo by nie płacili, natomiast, ci, którzy nie płacą dziś podatku dochodowego, zasililiby budżet nową daniną. Ale ten pomysł nie zyskał akceptacji MF – mówi Adam Abramowicz, poseł PiS, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego.
Na razie w życie wejdzie więc pierwsze rozwiązanie. – W projekcie ustawy planowane jest wprowadzenie możliwości wpisania w koszty prowadzonej działalności kwoty zapłaconego podatku obrotowego od sprzedaży detalicznej, co zmniejszy podatek CIT. Natomiast inne podejście, np. możliwość odliczenia tej kwoty od podatku CIT, mogłoby być rozważane dopiero od nowego roku – mówi wiceminister finansów Wiesław Janczyk z PiS, który nadzoruje prace nad projektem.
Mimo wszystko członkowie Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego są zadowoleni. – Gdyby nie było wliczania tego podatku do podstawy opodatkowania CIT, to ci, którzy płacą podatek dochodowy, byliby niejako dodatkowo ukarani. Ich obciążenie w sumie by wzrosło, byłoby większe niż w przypadku tych, którzy dziś unikają płacenia podatku dochodowego – tłumaczy Abramowicz. Nie wyklucza on powrotu do pomysłu odliczania podatku handlowego od CIT w przyszłości. W takim przypadku stawka podatku powinna wzrosnąć. – Skoro przyjmujemy zasadę, że obciążałby on tylko tych, co nie płacą dziś nic, to stawka powinna być wyższa, nie 0,9 proc. obrotu, a może np. 1,4 proc. – zauważa.
Najbardziej zainteresowani patrzą na pomysł przychylnie, choć są dalecy od entuzjazmu. – Pomysł jest godny uwagi, ale zawsze jest jakieś „ale”. Te firmy, które dziś mają dochody i płacą CIT, będą w lepszej sytuacji niż te, które nie są zyskowne, ich wynik szoruje po dnie i nie będą miały z czego tego podatku odpisać. Pomysł jest dobry, on próbuje zamortyzować skutki wprowadzenia podatku od obrotu, ale jednocześnie uprzywilejowuje najsilniejszych, którzy płacą spory CIT i mają z czego odliczać podatek handlowy – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu i Dystrybucji.
W tej sytuacji, o której wspomina Faliński, jest Jeronimo Martins, właściciel sieci Biedronka – największy płatnik CIT w branży. Jak wynika z raportu spółki Euro-net, prowadzącej sieć Euro RTV AGD, dotyczącego skutków różnych wariantów podatku dla handlu w Polsce, CIT zapłacony przez Jeronimo Martins w 2013 r. stanowił około 0,9 proc. obrotów firmy, dla Auchan było to około 0,77 proc., podczas gdy średnie obciążenie tym podatkiem wyniosło 0,21 proc. obrotów. Wiele firm, w tym tych należących do największych grup, wykazywało straty i nie płaciło podatku wcale.
Specjalne zasady rozliczeń VAT oraz akcyzy dla branży paliwowej
Resort finansów kończy prace nad pakietem rozwiązań, które mają służyć ograniczeniu szarej strefy w obrocie paliwami. Zgodnie z deklaracją ministra Pawła Szałamachy w najbliższym czasie propozycje powinny trafić na Komitet Stały Rady Ministrów. Według nieoficjalnych informacji DGP resort finansów wstrzymywał się z jego publikacją, czekając m.in. na opinie Komisji Europejskiej. Powód? Rozwiązania są ukierunkowane na konkretną branżę i MF chciało uniknąć zarzutów o nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych.
Najważniejsze uszczelnienie w poborze akcyzy od paliw to próba uniemożliwienia obejścia obowiązków z tytułu uzyskania tzw. koncesji OPZ. To rodzaj zezwolenia na import paliw, który został wprowadzony w ubiegłym roku, a jego najważniejszym elementem było wpłacanie kaucji przez firmę uzyskującą koncesję na wypadek „problemów” w rozliczaniu podatków. Oszuści znaleźli na to prosty sposób: zaczęli zakładać firmy za granicą. One uzyskiwały koncesje OPZ i pośredniczyły w imporcie paliw do Polski. MF przyznaje, że wyegzekwowanie zabezpieczenia majątkowego od przedsiębiorstw, które nie mają w Polsce żadnych obowiązków podatkowych, jest praktycznie niemożliwe. Zmiana polega więc na tym, że z prawa do zawieszenia poboru akcyzy stosowanego przy sprowadzaniu paliwa z obszaru UE będą mogły korzystać te składy podatkowe i zarejestrowani odbiorcy, którzy będą sprowadzać paliwo tylko na rzecz firm krajowych lub posiadających oddział zarejestrowany w Polsce.
W pakiecie znalazły się też propozycje, które mają zwiększyć skuteczność poboru VAT. Dziś przy sprowadzaniu paliwa do kraju z terytorium UE podatek trzeba zapłacić dopiero wtedy, gdy następuje dalsza sprzedaż paliwa na terenie kraju. MF chce, by VAT był płacony już w momencie fizycznego sprowadzenia paliwa w granice Polski. Ma to pomóc fiskusowi w szybszym reagowaniu, gdyby doszło do próby oszustwa. Jeśli paliwo jest sprowadzane za pośrednictwem składu podatkowego lub zarejestrowanego odbiorcy, to na tych podmiotach będzie ciążył obowiązek odprowadzenia VAT do budżetu.
Resort liczy na to, że dzięki nowym rozwiązaniom budżet pozyska dodatkowe 2,2–2,5 mld zł.