W pierwszych pięciu miesiącach 2014 r. wyeksportowaliśmy żywność za prawie 9,3 mld euro. To wynik o 6,6 proc. lepszy niż przed rokiem – wynika z danych resortu gospodarki.
Sytuacja na poszczególnych rynkach była zróżnicowana. Eksport do państw Unii Europejskiej zwiększył się bowiem o 9 proc. A udział UE w naszym eksporcie produktów rolno-spożywczych wzrósł do 79,6 proc. i był o prawie 2 pkt proc. większy niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Skurczyła się natomiast sprzedaż w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). Do końca maja osiągnęła wartość zaledwie 470 mln euro i była aż o 45 proc. mniejsza niż przed rokiem. To oczywiście efekt wprowadzonego przez Rosję embarga na import z Polski wielu produktów rolno-spożywczych – m.in. mięsa, wyrobów mleczarskich oraz owoców i warzyw. Ponadto w wyniku wystąpienia w Polsce przypadków afrykańskiego pomoru świń u dzików nastąpił spadek sprzedaży wieprzowiny na niektóre rynki wschodnie – oprócz Rosji także m.in. na Białoruś i do Kazachstanu. W rezultacie udział WNP w naszym eksporcie żywności spadł do zaledwie 5,1 proc. z 9,8 proc. przed rokiem.
Z kolei eksport do krajów spoza UE i WNP wzrósł do ponad 1,4 mld euro i zwiększył się o jedną trzecią. Restrykcje ze strony Rosji wymusiły na naszych firmach dywersyfikację rynków zbytu. Obserwujemy ich ekspansję m.in. w krajach Bliskiego Wschodu, Azji Południowo-Wschodniej czy Ameryce Środkowej.
Reklama
Analitycy spodziewają się, że eksport żywności będzie nadal rósł. – W całym roku może się on zwiększyć o 7 proc. – szacuje Andrzej Kalicki, kierownik zespołu monitoringu zagranicznych rynków rolnych Fundacji Programu Pomocy dla Rolnictwa (FAMMU/FAPA). Taki wzrost będzie możliwy dzięki zwiększonemu zainteresowaniu firm eksportem, ponieważ ceny żywności na naszym rynku spadają.
Większym optymistą – mówi o 8-procentowym wzroście – jest Dariusz Winek, dyrektor departamentu analiz makroekonomicznych i sektorowych banku BGŻ. Jeśli sprawdzi się ta prognoza, eksport osiągnie wartość ponad 23 mld euro i pobity zostanie kolejny rekord: byłby prawie czteroipółkrotnie większy niż w 2004 r., gdy wstępowaliśmy do Unii – Eksportowi sprzyjać będzie korzystny kurs euro i dolara do złotego, który sprawia, że sprzedaż żywności za granicą przynosi większą marżę niż w kraju – tłumaczy Winek.
Eksport polskiej żywności rośnie również dlatego, że nasze produkty sprzedają za granicą pod własną marką także międzynarodowe sieci handlowe. To samo robią zakłady przemysłu spożywczego należące w dużej części do korporacji międzynarodowych, które mają swoje spółki w różnych krajach. Dlatego nie trzeba wydawać ogromnych kwot na reklamę i promocję po to, aby towary mogły trafiać na półki w Berlinie czy Londynie.
Kolejny powód: nasze produkty konkurują na rynkach światowych nie tylko jakością, ale i ceną. Są często tańsze od oferty konkurentów, gdyż koszty polskich firm są na ogół niższe ze względu na stosunkowo niskie wynagrodzenia pracowników – udział płac w produkcie krajowym brutto wyniósł w ubiegłym roku zaledwie 46 proc. i był aż o 12 pkt proc. mniejszy od średniej dla Unii Europejskiej.
Eksportowi sprzyja też emigracja. Za granicą przebywa już 2,2 mln Polaków, którzy wyjechali tam za pracą. Za nimi wędruje nasza żywność, bez której nie mogą się obyć ze względu na przyzwyczajenia wyniesione z rodzinnych domów.
Co ważne, eksport żywności jest zdecydowanie większy niż import produktów rolno-spożywczych. Dodatnie saldo w tym handlu wyniosło w ubiegłym roku ok. 6,6 mld euro, a po pięciu miesiącach tego roku już 2,9 mld euro. Natomiast w całym roku obecnym może wynieść ok. 7 mld euro i też będzie rekordowo wysokie.