Szwajcarski Bank Centralny (SNB) podjął decyzję bez precedensu: sprowadził ustalane przez siebie stopy procentowe poniżej zera. Wprawił tym samym w niezłe zakłopotanie naszych bankowców, którzy nie przewidzieli takiej możliwości w umowach o hipoteki we franku. W rezultacie istnieje hipotetyczna możliwość, że przy dalszym spadku stóp procentowych w Szwajcarii działające u nas banki będą musiały dopłacać swoim klientom za spłacane przez nich kredyty. Dlaczego?
Oprocentowanie większości kredytów mieszkaniowych jest sumą dwóch elementów: zmiennego, czyli rynkowej stopy procentowej, oraz stałego, czyli marży banku. Stopą procentową, do której większość instytucji odnosi się przy ustalaniu oprocentowania hipotek we franku, jest LIBOR 3M lub 6M. Po ostatniej decyzji SNB wskaźniki te obniżyły się, choć wciąż są powyżej zera. Rezerwa nie jest już jednak duża, szczególnie w przypadku LIBOR 3M, który w piątek przyjął wartość 0,007 proc. Suma stopy procentowej i marży banku cały czas jest wyższa niż marża. Ale co się stanie, gdy stopa rynkowa zejdzie poniżej zera? – W przypadku naszego banku z chwilą osiągnięcia przez LIBOR 3M wartości ujemnej uwzględnimy to w oprocentowaniu kredytów – zapewniła Aneta Styrnik-Chaber z centrum prasowego PKO BP.
Podobną opinię usłyszeliśmy w kilku innych bankach, które mają duże portfele kredytów walutowych. Takie rozwiązanie dotyczyć jednak będzie starszych umów kredytowych, w których o ujemnych stopach procentowych nie ma ani słowa. Kilka lat temu nikt nie spodziewał się, że takie teoretyczne zjawisko może się pojawić w praktyce. Gdy stało się realne, odpowiednie zapisy znalazły się w umowach niektórych banków. – Od końca grudnia 2012 r. uprzedzamy o stosowaniu stawki „0” w sytuacji, gdy stopa rynkowa byłaby ujemna – mówi Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy mBanku. Wcześniej takiego zastrzeżenia jednak nie było. W przypadku klientów posiadających starsze umowy mBank będzie uwzględniał spadek stopy procentowej poniżej zera.
Nawet jednak jeśli banki będą zmuszone dopłacać klientom spłacającym u nich kredyty, nie musi to oznaczać, że na obsłudze hipotek we franku będą tracić. Akcja kredytowa finansowana jest w dużej mierze pożyczkami z rynku międzybankowego. W sytuacji ujemnych stóp procentowych kredytodawcy będą beneficjentami tego zjawiska.
Co wówczas, gdy LIBOR spadnie tak mocno, że nawet powiększony o marżę banku da ujemne oprocentowanie kredytu? W takich okolicznościach można założyć, że osoby zadłużone powinny oddawać bankom mniej, niż od nich pożyczyły. To sytuacja mało prawdopodobna, bo nawet w najlepszych czasach dla klientów otrzymywali oni oferty kredytowe z marżą powyżej 1 proc. Zatem LIBOR musiałby osiągnąć wartość minus 1 proc., aby problem stał się realny. Gdyby jednak ten scenariusz się ziścił, to część bankowców uważa, że klienci nie mogą liczyć na dopłaty, bo oprocentowanie kredytu nie może być mniejsze niż 0 proc. Wynikać to ma z definicji kredytu. Zgodnie z nią bank zobowiązuje się udostępnić określoną kwotę na określony cel oraz czas, a kredytobiorca zobowiązuje się wykorzystać pieniądze zgodnie z przeznaczeniem oraz zwrócić środki wraz z należnym wynagrodzeniem w postaci prowizji i odsetek. Nie ma więc tu mowy o możliwości pomniejszenia pożyczonej kwoty. Ale to tylko jedna z możliwych interpretacji. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przy Związku Banków Polskich powołano specjalny zespół, który ma wypracować wspólne stanowisko branży w tej kwestii.
Obecnie większość kredytów mieszkaniowych w Polsce udzielanych jest w złotych. Zgodnie z zapisami rekomendacji S narzuconej bankom przez nadzór finansowy na kredyt walutowy mogą liczyć tylko te osoby, które osiągają dochody w walucie obcej. Jednak kilka lat temu większość klientów zadłużała się właśnie we franku szwajcarskim. Szacuje się, że dziś kredyty walutowe spłaca ponad 500 tys. Polaków. Na wysokość ich rat wpływ ma nie tylko oprocentowanie, ale też kurs franka wobec złotego. Tymczasem ze względu na kryzys finansowy w Rosji widoczny jest wzrost awersji do ryzyka, którego efektem jest osłabienie także i naszej waluty. Mimo więc spadku oprocentowania rata kredytu we franku i tak może wzrosnąć. W piątek za franka płacono 3,54 zł, najwięcej od połowy 2013 r.
Komentarze (16)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeI tak banki realizują dodatnie różnice kursowe w momencie jak im wpływają raty od frankowiczów. A to jest bardzo dużo, i odpowiada różnicy CHF z dnia spłaty do CHF z dnia zaciągnięcia kredytu. Także łatwo policzyć na 1000CHF z kredytu zaciągniętego np. w 2008 wg kursu np. 2,00 zł - c. zakupu, bank pobiera np. obecnie wg kursu sprzedaży tj. 4,50zł. W tej sytuacji na 1000CHF zysk banku to 1000x2,30zł=2.300zł. I to jest zysk banku. Czy to nie jest oszustwo. Bank to oszustwo, jeśli tylko się da to oskubie każdego. Interwencja państwa w tej materii wydaje się konieczna. Ale czy u nas kogokolwiek na to stać. Jak można patrzeć na takie oszukiwanie rodaków przez zagraniczne banki. Jest Prawo bankowe, można je zmieniać, jest nadzór bankowy który też może coś zrobić. Krzywdy dla państwa nie będzie, bo banki raczej podatków płacą, no chyba że od lokat, bo reszta do dywidenda za granicę. I tak odbywa się to kosztem pogrążonych frankowiczów a także innych kredytobiorców w zł. Oszczędzać się nie opłaca, bo ci zabierają z tej lokaty podatek od ciężko zarobionych pieniędzy, a jak ci brakuje i weźmiesz kredyt to to cię załatwi albo oprocentowanie, albo kursy walut. Kolejny dowód, że nasze Państwo w ogóle nie dba o swoich obywateli.
Mam kredyt na mieszkanie we frankach, właśnie podpisuję umowę przedwstępną. Trudno biorąc kredyt podjąłem ryzyko, stracę parenaście tysięcy. Wziołem kredyt na budowę domu w złotówkach, więc pytam czy państwo mi dopłaci jak WIBOR pójdzie w górę???
We frankch raty są mniejsze niż w złotówkach, trzeba mieć większe dochody itp. więc jak ludziom dużo bogatszym ode mnie skoczy rata o parę stówek to zaraz płac na Diora mie mają.
Teraz bankowcy udają, że przecież kredyt to kredyt, "jak się pożyczyło to trzeba oddać", ale to raczej wygląda jak "no ale jak rzucałeś kostką w kasynie to się umówilismy, że jak nie trafisz 6 oczek to oddajesz swoje mieszkanie".
Ale teraz centralny bank w szwajcarii zrobił im psikusa bo ustalił stopy na ujemnym poziomie -0,75% i nie wszyscy bankierzy to przewidywali, teraz może okazać się że na niektorych kredytach nie bedą wcale zarabiać tylko tracić. I może ich percepcja się odmieni.
Wraz z utrata tysku dla bankow,, nalezy sie spodziewac pogorszenia warunkow umowy, zysku nie bedzie zadnego. Takie sa prawa wolnego rynku.