Wielu Polaków, w tym z listy najbogatszych (m.in. Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz-Żak, Michał Sołowow czy Leszek Czarnecki), i wiele polskich firm ma spółki zagraniczne – zarejestrowane na Cyprze, w Holandii, Luksemburgu i innych państwach – poprzez które działają i inwestują w Polsce. Nierzadko o wyborze kraju, w którym taka spółka jest tworzona, decydują korzystniejsze niż u nas regulacje podatkowe. Z tą konkurencją podatkową chce walczyć Ministerstwo Finansów. Jeśli polski podatnik – osoba fizyczna lub firma – kontroluje zagraniczną spółkę, która zarabia, ale nie prowadzi rzeczywistej działalności gospodarczej (albo ta rzeczywista działalność zapewnia jej mniej niż połowę przychodów), będzie musiał zapłacić 19-proc. podatek od odpowiedniej części jej dochodów (stosownie do wielkości posiadanych udziałów). Albo pokryć różnicę między opodatkowaniem obowiązującym w naszym kraju (19 proc.) a w państwie, gdzie ulokowano spółkę. Tak wynika z projektu nowelizacji ustaw o PIT i CIT przekazanego przez MF do konsultacji społecznych.
Co to znaczy „brak rzeczywistej działalności”? Zdaniem ekspertów chodzi o sytuację, gdy spółka nie prowadzi konkretnego biznesu (np. nie sprzedaje towarów czy nie świadczy szeroko oferowanych, namacalnych usług), ale została powołana po to, by inkasować dywidendy i wypłaty z tytułu umorzenia czy sprzedaży udziałów oraz akcji, albo do udzielania pożyczek – a wszystkie te operacje są objęte za granicą wyraźnie niższą stawką podatku.
Według Marii Kukawskiej, doradcy podatkowego ze Stone & Feather Tax Advisory, proponowane przepisy powinny zainteresować praktycznie wszystkich polskich podatników, którzy prowadzą interesy poprzez spółki zagraniczne.
– Nie jest ich mało i wbrew pozorom nie są to głównie międzynarodowe grupy kapitałowe, jak zresztą zdaje się sugerować uzasadnienie projektu. Również bardzo wielu rodzimych przedsiębiorców korzysta z tych rozwiązań – mówi.
Zwraca przy tym uwagę, że zweryfikowanie, czy i w jakiej mierze warunek rzeczywistego prowadzenia działalności jest spełniony, będzie problemem i o to zapewne polscy podatnicy będą najczęściej spierać się z fiskusem.
Jarosław F. Mika, doradca podatkowy w Taxonity, zwraca uwagę, że proponowane regulacje nie wspominają o umowach o unikaniu podwójnego opodatkowania. A więc będą obowiązywać niezależnie od tego, jaka umowa z danym krajem nas wiąże i jakie zawiera postanowienia.