Myśli o tym Kasomat.pl, który na listę ostrzeżeń trafił w lipcu 2011 r. Prokuratura umorzyła dochodzenie związane z zawiadomieniem KNF. Nadzór podejrzewał, że firma przyjmuje „środki pieniężne w celu obarczania ich ryzykiem bez odpowiedniej zgody”. Teraz ruch należy do sądu, który rozpatruje zażalenie KNF na decyzję prokuratury.
Jeśli odrzuci zażalenie i zostaniemy wykreśleni z listy, na pewno będziemy domagali się od urzędu co najmniej przeprosin za negatywny wpływ, jaki ta sprawa miała na postrzeganie spółki - zapowiada Maciej Doliński, prezes Kasomat.pl.
Podobnie sytuacja wygląda w Alkor Trade, spółce inwestycyjnej, w której portfelu są akcje kilku firm notowanych na NewConnect. Alkor Trade na listę trafiło kilka dni temu, także z powodu wątpliwości, czy nie przyjmuje depozytów bez licencji. Wpis na listę to prawdopodobnie pokłosie współpracy tej firmy z Mizar Profit, który oferuje m.in. inwestycje w wysoko oprocentowany program rentierski. Alkor Trade, które miało zajmować się m.in. reklamą i marketingiem spółki, współpracę już zerwało. Deklaruje też, że nigdy nie przyjmowało depozytów.
Decyzja KNF spowodowała, że spółka nie przeprowadzi m.in. zyskownej transakcji sprzedaży pakietu akcji spółki z NewConnect. – Zerwanie umowy ze strony kontrahenta to dla nas brak ok. 65 tys. zł zysku. Jeśli tylko prokuratura i sąd uznają, że działamy zgodnie z prawem, wystąpimy o zadośćuczynienie finansowe z tytułu poniesionych strat finansowych i wizerunkowych. Nawet jeśli nadal będziemy na liście – zapowiada Robert Krassowski, prezes Alkor Trade.
Reklama
Nie sądzę, aby wpisanie na listę ostrzeżeń mogło być ocenione przez sąd np. jako pomówienie lub naruszenie dóbr osobistych zamieszczonych tam podmiotów. Podmioty, które będą próbowały dochodzić od KNF przeprosin lub roszczeń z powodu strat poniesionych z powodu wpisania na listę, raczej nie powinny liczyć na zasądzenie odszkodowania lub zadośćuczynienia ze strony urzędu - ocenia Agnieszka Wojciechowska, radca prawny z kancelarii Foryś Wojciechowski. Jej zdaniem wpis na listę oznacza jedynie, że według informacji KNF dany podmiot działa lub wykonuje czynności, na które nie ma licencji nadzoru.
Obaw przed ewentualnymi pozwami nie widać też w samej KNF. - Nasze działania mają mocne poparcie w sądach administracyjnych, co widać w ogłaszanych wyrokach. Nie sądzimy, aby w sądach cywilnych widać było zupełnie inne podejście do działań komisji - mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.