"Kiedy europejskie klasy polityczne pojmą, że sugerowane przez nie rozwiązania kryzysu euro - unia fiskalna, oszczędnościowe budżety, podwyżki VAT, podatek od transakcji finansowych - nie sprawdzają się?" - pyta na łamach gazety komentator działu zagranicznego "WSJ" Stephen Bret.
Przypomina, jak jesienią zeszłego roku w Nowym Jorku przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zapewniał, że sytuacja finansowa strefy euro nie daje poważnych powodów do niepokoju, a głównym problemem jest to, jak zapobiec dalszym wybuchom irracjonalności rynków.
Publicysta nazywa urojeniem przekonanie panujące w Unii Europejskiej, że Niemcy są silne - przynajmniej na tyle, żeby podciągnąć w górę resztę Europy, ponieważ - jak dodaje - gospodarka niemiecka skurczyła się w ostatnim kwartale 2011 roku i zmierza w kierunku recesji.
Bret zarzuca przywódcom Europy, że stale i w sposób niemal upiorny mylą się w diagnozach dotyczących ich własnego kryzysu, m.in. dlatego, że - jego zdaniem - zrzucali winę na innych, m.in. USA.
Znamy powód, dla którego Europa tonie: ogólnie wiadomo, że gospodarki o niskim wzroście prawdopodobnie dłużej nie pociągną - twierdzi publicysta.
Ostrzega, nawiązując do piątkowego wypadku wycieczkowca Costa Concordia: Nawet największy statek może zatonąć na spokojnych wodach z powodu zaniedbań kapitana. Nawet operacja ratunkowa 50 stóp od wybrzeża może ponieść fiasko, jeśli nikt nie przeprowadził szkolenia, a załoga nie ma pojęcia, jak kierować tratwą ratunkową.