Zapowiedział, że po ograniczeniu odbioru rosyjskiego surowca Ukraińcy zwiększą jego wydobycie z własnych źródeł i zaczną wdrażać technologię gazyfikacji węgla. Minister poinformował też, że toczą się rozmowy na temat dostaw gazu z Turcji.

Kwestia sprzedaży nie jest omawiana. Odrzuciliśmy ją na samym początku (rozmów o obniżce ceny gazu dla Ukrainy). Ten rurociąg nie jest wyłącznie magistralą do przesyłu gazu (z Rosji do UE), dostarcza on także gaz dla naszego kraju - oświadczył Bojko na konferencji prasowej.

Reklama

Podkreślił, podobnie jak nieco wcześniej premier Mykoła Azarow, że Ukraina nie szykuje się do wojny gazowej z Rosją.

Nie mamy zamiaru walczyć, nie chcemy konfliktu. Znajdziemy model, który będzie odpowiadał obu stronom - powiedział.

Ostatni konflikt gazowy między Ukrainą i Rosją wybuchł na przełomie lat 2008 i 2009. W jego wyniku na dwa tygodnie wstrzymano dostawy błękitnego paliwa z Rosji przez Ukrainę do państw Europy Zachodniej.

W środę Bojko oświadczył, że Kijów będzie kupował od Moskwy o połowę mniej gazu niż dotychczas. Zamiast przewidzianych w kontraktach 52 mld metrów sześciennych surowca rocznie Ukraina odbierze tylko 27 mld.

Plany te wywołały niepokój w Moskwie. Prezydent Dmitrij Miedwiediew dał nawet do zrozumienia, że jego kraj może zrezygnować z przesyłania błękitnego paliwa przez ukraińskie rurociągi. Media zaczęły mówić o możliwości powtórzenia sytuacji sprzed trzech lat.

Reklama

Ukraińskie władze, które płacą dziś ok. 400 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu, twierdzą, że cena ta jest wygórowana, jednak Rosjanie nie chcą słyszeć o jej zmianie. Ukraina podkreśla, że płaci za rosyjski gaz drożej niż Niemcy i Słowacja, choć jest położona bliżej granic Rosji.

Warunki obowiązującego kontraktu zawarto za premierostwa Julii Tymoszenko. Za podpisany w 2009 roku kontrakt była premier przypłaciła karą siedmiu lat więzienia. Wyrok zapadł w październiku ubiegłego roku. Sąd uznał, że przy zawieraniu umów gazowych z Rosją Tymoszenko dopuściła się nadużyć.