Gazeta argumentuje, że należy dopuścić do bankructwa Grecji, ale pod warunkiem, że przed jego skutkami z góry zabezpieczone zostaną inne zagrożone kraje.
W komentarzu "FT" czytamy, że strukturalne wady strefy euro są dla niej większym zagrożeniem niż to, co dzieje się w Atenach. Grecja stała się tematem zastępczym dla szerszych problemów eurolandu.
"Politycy eurostrefy muszą przyjąć do wiadomości, że idzie o znacznie większą stawkę niż ratowanie Grecji" - uznała gazeta. Zdaniem "FT", trzeba zaakceptować tę przykrą prawdę, że uratowanie Grecji jest łatwym zadaniem, a usunięcie wad konstrukcyjnych eurostrefy - o wiele trudniejszym.
"Prawdą jest, że Grecja musi przeprowadzić głębokie reformy strukturalne i społeczne, jeśli na jakimś etapie w przyszłości ma stanąć na własnych nogach. Jednak wymaganie od rządu w Atenach, by jeszcze konsekwentniej stosował taktykę spalonej ziemi, mija się z celem" - uważa gazeta.
"Taka reakcja nie tylko pogorszyła sytuację Grecji, ale postawiła pod znakiem zapytania trwałość eurostrefy. Obie te kwestie: ratowanie Grecji i utrzymanie eurostrefy, należy oddzielić. Dopuszczenie do niewypłacalności Grecji w ramach eurostrefy, jako preludium do wyjścia tego kraju (z unii walutowej), jest sposobem na osiągnięcie tego celu" - napisał "FT".
"Gospodarka Grecji stanowi ok. 2 proc. PKB eurostrefy. Nawet, jeśli Grecja nie będzie mogła honorować żadnych zobowiązań dłużnych, to i tak jej bankructwo nie musi wywołać zbyt dużych perturbacji, zwłaszcza jeśli EFSF (fundusz stabilizacji finansowej eurostrefy) i Europejski Bank Centralny z góry będą przygotowane na konsekwencje" - podsumowuje gazeta.