Prezydent Bronisław Komorowski, który przebywa z sześciodniową wizytą na Kaukazie, zapewnił w poniedziałek w Baku, że projekt ropociągu Odessa-Brody-Płock-Gdańsk jest nadal aktualny. Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podkreślił, że jego kraj ma ropociągi i gazociągi, a ich możliwości nie są w pełni wykorzystane. Komorowski zapewnił, że jest wsparcie polityczne dla projektu ropociągu, ale - dodał - "by można było podjąć decyzję o wydaniu relatywnie sporych pieniędzy, musi być jasny biznes plan".

Reklama

Niezależny ekspert Andrzej Szczęśniak podkreśla, że dyskusja nad projektem trwa od 1998 roku. "Z analiz wynika, że szlak, którym ropa miałaby być transportowana z Morza Kaspijskiego do Polski, jest nieopłacalny i nieperspektywiczny. W regionie Morza Kaspijskiego budowane i projektowane są obecnie trzy ropociągi - z Kazachstanu do Noworosyjska, przez Turcję, i negocjuje się miedzy Rosją, Bułgarią a Grecją połączenie Burgas-Aleksandropolis. Rurociągów w tym regionie jest dużo, a będzie jeszcze więcej" - zaznaczył.

Ekspert uważa, że "nie ma szans na zbudowanie połączenia Odessa-Brody-Płock-Gdańsk. "To coraz bardziej abstrakcyjna sytuacja, w której składane są puste deklaracje. Te deklaracje słyszymy już 13 lat" - powiedział.

Jego zdaniem Alijew "bardzo dobrze rozgrywa negocjacje surowcowe z Europą". "On też doskonale wie, że połączenie do Polski nie jest perspektywiczne, bo jest mu taniej dostarczyć ropę na brzeg morski - czy to nad Morze Śródziemne ropociągiem Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC), czy nad Morze Czarne. Ma też zapewnione moce przesyłowe na najbliższe 20 lat. Planowana jest już rozbudowa połączenia BTC" - powiedział.

Podkreślił też, że obecny przesył surowca ropociągiem Odessa-Brody jest minimalny. "Łukoil przesyłał nim ok. 10-12 mln ton ropy rocznie, z północy na południe. Teraz przesyłane są nim niewielkie ilości na Białoruś. Rosjanie są zainteresowani eksportem ropy na Wschód, rozbudowując połączenie ESPO (Wschodnia Syberia-Ocean Spokojny). Wybudowali też terminale morskie i nie jest im potrzebny przesył przez Ukrainę" - zaznaczył.



W opinii byłego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Steinhoffa, projekt jest jak najbardziej racjonalny. "W 2000 roku byłem w Azerbejdżanie i prowadziłem rozmowy na ten temat. Projekt popierany jest przez kolejne polskie rządy" - powiedział PAP. Przypomniał, że przez wiele lat przychylni mu byli także Azerowie. "Mam nadzieję, że projekt uzyska również wsparcie Komisji Europejskiej, że zostanie on wpisany na listę priorytetów. Liczę, że uda się go zrealizować podczas kadencji prezydenta Komorowskiego" - powiedział.

Reklama

Jak wyjaśnił, aby projekt został zrealizowany, Azerbejdżan musiałby jednak zadeklarować dostawy ropy naftowej tym połączeniem. "Jest również kwestia przełożenia deklaracji politycznych na język komercyjny. Potrzebne są pieniądze - projekt musi być opłacalny. Obecnie jego racjonalność może być większa niż jeszcze kilka lat temu, ponieważ Rosjanie mówią o ograniczeniu przesyłu ropy ropociągiem Przyjaźń. Uruchomili duży terminal w Primorsku i chcą przez niego eksportować swoją ropę" - zaznaczył. Dodał, że nie jest to dobre dla Polski, ale decyzja w tej sprawie pozostaje w rękach Rosjan.

Zdaniem b. ministra gospodarki Piotra Woźniaka, rozmowy podobne do tych, które prowadził obecnie w Baku prezydent Bronisław Komorowski, toczyły się już 10 lat temu.

"Sytuacja się jednak od tego czasu zmieniła. W 2007 roku projekt uzyskał wsparcie Unii Europejskiej. Następnie powstał dla niego biznesplan. Najwidoczniej brakuje jednak woli politycznej, żeby rozpocząć jego realizację. Sytuacja zmieniła się także pod innym względem - istniejący od 2001 roku odcinek rurociągu między Brodami na Ukrainie a Odessą, tłoczył rosyjską ropę z północy na południe, nad Morze Czarne. Obecnie od kilku miesięcy ok. 6 mln ton ropy naftowej rocznie tłoczonych jest z południa na północ, nawet na Białoruś. Wiec dwie zasadnicze bariery - kalkulacja opłacalności i fizyczne wykorzystanie rurociągu naftowego na odcinku Odessa-Brody - zostały usunięte" - powiedział PAP.

Dodał, że można mieć wrażenie, że projekt stanął w miejscu od końca 2007 roku. "Trzeba pamiętać, że ma on przede wszystkim znaczenie strategiczne dla Polski. To, że może na tym skorzystać region Środkowo-Wschodniej Europy, a nawet cała Europa, to dość oczywiste. (...) Ale ma przede wszystkim znaczenie dla naszego kraju, zwłaszcza że wykazano jego opłacalność. Czy zostanie zrealizowany? Prace powinny być bez dalszej zwłoki wznowione. Na realizację są przyznane pieniądze w kwocie prawie 500 mln złotych w Programie Infrastruktura i Środowisko. Byłoby niedopuszczalne, gdyby zostały niewykorzystane" - powiedział.

Projekt przedłużenia istniejącego ropociągu Odessa-Brody do Płocka, a następnie przesył ropy rurociągiem Przyjaźń do Gdańska, skąd mogłyby się odbywać dostawy dla Europy, jest częścią większego projektu: euroazjatyckiego korytarza transportu ropy, który ma połączyć Europę z zasobami regionu Morza Kaspijskiego.

W 2004 r. powstała spółka Sarmatia, w wyniku umowy zawartej przez polski PERN i ukraiński Ukrtransnafta. Celem spółki jest przeprowadzenie ekonomiczno-finansowych oraz technicznych analiz możliwości realizacji projektu budowy korytarza transportu ropy z Odessy poprzez Brody do Płocka i dalej do Gdańska. W 2007 r. zawarto porozumienie o wejściu do spółki, jako udziałowców, trzech podmiotów z Azerbejdżanu, Gruzji i Litwy.

Obecnie PERN i Ukrtransnafta oraz State Oil Company of Azerbejdżan (SOCAR) i Georgian Oil and Gas Corporation Ltd posiadają po 24,75 proc. akcji Sarmatii, a AB Klaipedos Nafta - 1 proc. akcji.

Według planów Odessa-Brody-Płock ma po 2021 roku tłoczyć nawet 30 mln ton ropy rocznie. Wstępnie uruchomienie rurociągu planowano na 2016 r. Sarmatia podpisała tzw. wstępną umowę na unijne dofinansowanie z Instytutem Nafty i Gazu w wysokości 495 mln zł w styczniu ub.r. Koszt projektu po stronie polskiej oszacowano na ok. 1,6 mld zł.