Toyota Motor Industries Poland w Jelczu-Laskowicach nie będzie pracować od 21 kwietnia do 2 maja. Grzegorz Górski, rzecznik prasowy spółki, nie wyklucza też dalszych ograniczeń produkcji w maju. Jak twierdzi, przerwa produkcyjna w Jelczu-Laskowicach ma związek z zatrzymaniem pracy w montowniach samochodów koncernu w Wielkiej Brytanii, Turcji i we Francji. To właśnie tam trafiają silniki produkowane w Polsce.
Grzegorz Górski podkreśla, że polski zakład nie ma problemu z dostawami części, choć 10 – 20 proc. elementów pochodzi z Japonii. "Mamy zapasy na poziomie gwarantującym pracę na długie miesiące" - mówi Grzegorz Górski. Przerwa nie zagraża natomiast Toyota Motor Manufacturing Poland z Wałbrzycha, drugiej fabryce japońskiego koncernu w naszym kraju. Nie będzie problemu, bo produkcja z tego zakładu trafia w 70 proc. nie do zakładów Toyoty, lecz do zlokalizowanej w czeskim Kolinie fabryki Peugeota.
Problemów nie sygnalizują też inni poddostawcy komponentów samochodów zlokalizowani w naszym kraju. Jednak analitycy rynku motoryzacyjnego obawiają się, że to tylko dobra mina do złej gry. Z reguły zakłady tworzą zapasy tylko na sześć tygodni do przodu, a taki czas właśnie mija od trzęsienia ziemi i fali tsunami Japonii. Wielce prawdopodobne, że zapasy części zaczynają się więc wyczerpywać nie tylko w Toyocie, lecz także w innych firmach uzależnionych od dostaw z Japonii.
Przede wszystkim problem może dotyczyć odbiorców korzystających z elektronicznych części produkowanych w tym kraju. Trudno określić skalę problemu, bo firmy niechętne mówią o zagrożeniach. Przyznają jednak, że powodem zatrzymania produkcji może być brak jednego drobnego komponentu. "Prawdopodobnie taka niepewna sytuacja i trudności w dostawach z Japonii potrwają jeszcze przynajmniej przez miesiąc, może półtora" - uważa Rafał Orłowski z firmy AutomotiveSuppliers.pl.
Jeśli wierzyć firmom, sytuacja nie przełoży się na zatrudnienie w nich. "Na pewno nie przewidujemy żadnych zwolnień" - zapewnia Grzegorz Górski. Jest jednak pewne, że produkcja będzie niższa. Japońska centrala Toyoty już zapowiedziała, że w związku z katastrofą w tym roku firma wyprodukuje o 50 tys. samochodów mniej. O tyle zmniejszy się też zapotrzebowanie na silniki.
"Na razie trudno powiedzieć, o ile mniej silników wyprodukuje nasz zakład, zwłaszcza że postaramy się nadrobić straty w kolejnych miesiącach" - mówi Grzegorz Górski. W zeszłym roku w Jelczu-Laskowicach wyprodukowano 69,5 tys. silników, w Wałbrzychu 331 tys. silników i 530 tys. skrzyń biegów.