W pochodzie i wiecu protestacyjnym uczestniczyło według organizatorów ok. 10 tys. osób, choć zdaniem obserwatorów uczestników było 2,5 tys. Protest zorganizowała jedna z dwóch dużych centrali związkowych, Konfederacja Niezależnych Związków Zawodowych (KNSB). Druga centrala, "Podkrepa", nie przyłączyła się do akcji.

Reklama

Rządowy projekt zakłada podniesienie o dwa lata wieku emerytalnego dla pracowników pierwszej (wojsko, MSW, górnictwo, przemysł chemiczny) i drugiej kategorii zatrudnienia (nauczyciele). Jeśli zmiany wejdą w życie, kobiety z obu tych grup będą odchodzić na emeryturę w wieku odpowiednio 49 i 54 lat, a mężczyźni - w wieku 54 i 59 lat.

Dla reszty pracujących, należących do III kategorii zatrudnienia, wymagany staż pracy niezbędny do otrzymania emerytury ma być stopniowo podnoszony o trzy lata do 37 lat dla kobiet i 40 dla mężczyzn.

W przededniu protestów premier Bojko Borysow zapowiedział rezygnację z części projektu zakładającej podniesienie stażu pracy. Związkowcy nie odwołali jednak protestu. Domagają się wycofania wszystkich zmian i zachowania dotychczasowej sytuacji do 2016 r. "Nie chcemy pracy do grobu", "Ręce precz od systemu emerytalnego" - brzmiały napisy na transparentach podczas marszu

Do protestu dołączył związek zawodowy policjantów. Wycofując się z reformy, rząd zapowiedział podniesienie składki emerytalnej o 3 punkty procentowe w porównaniu z obecnym stanem. Od 2011 r. ma ona wynieść 19 proc. zarobków. Zdaniem władz taka zmiana częściowo zrekompensuje deficyt funduszu emerytalnego, wynoszący 2 mld lewów (ok. 1 mld euro).

Oświadczenie premiera spowodowało ostry protest w środowisku biznesowym. Wszystkie sześć organizacji pracodawców opuściło komisję trójstronną, w której uzgadniane są najważniejsze decyzje dotyczące sfery socjalnej. Bez ich udziału komisja nie może podejmować ważnych decyzji.

UE skrytykowała plan wycofania się bułgarskich władz z reformy systemu emerytalnego. Przebywający z wizytą w Bułgarii szef dyrekcji spraw gospodarczych i finansowych Komisji Europejskiej Istvan Szekely określił decyzję jako nieodpowiedzialną. Podkreślił, że nie można sprowadzać reformy anachronicznego systemu wyłącznie do podniesienia składek.