Branża turystyczna szacuje, że mogą one wynieść nawet kilka milionów złotych. Najbardziej pesymistyczne prognozy szacują, że będzie to dwa razy więcej niż w słabym roku ubiegłym, kiedy wart 3 mld zł rynek zaliczył 10-proc. spadek.

To oznaczałoby poważny cios dla tego sektora, który i tak ma poważne kłopoty i już od kwietnia wyprzedaje wycieczki z dużymi rabatami. A jeszcze teraz dodatkowo – jak obawiają się biura podróży – remont lotniska może znowu zahamować popyt na wyjazdy zagraniczne. Loty, które według planu miały się odbywać w weekendy, czyli wtedy, kiedy będą prowadzone prace remontowe, musiały zostać przeniesione do innych portów. To dla turystów poważna niedogodność, bo oznacza wydłużenie czasu podróży.

Reklama

– Obawialiśmy się o sprzedaż naszych wycieczek. Dlatego postanowiliśmy dodatkowo przecenić te, których wyloty trzeba będzie realizować z innego portu – mówi Piotr Czorniej z Exim Tours. Dotyczy to przede wszystkim wyjazdów do Egiptu, które będą się od września odbywać w weekendy z Łodzi. Ich ceny, mimo stosowanych upustów z racji last minute, obniżono dodatkowo o 30 proc. i za taką wycieczkę trzeba zapłacić blisko 1,2 tys. zł. Dla porównania za tę samą, ale z planowanym od początku wylotem z innego miasta, zapłacimy w tym biurze prawie 1,5 tys. zł.



Ponadto biuro, jak wiele innych na rynku, na własny koszt organizuje transfer z Warszawy na lotniska do innych miast. – Wydatki z tym związane wzięliśmy na siebie – wyjaśnia Artur Altman z biura Alfa Star, które zostało zmuszone do przeniesienia z Okęcia do Łodzi wylotów ponad 20 samolotów. Itaka zdecydowała się co prawda utrzymać ceny wycieczek na niezmienionym poziomie, jednak zmotoryzowanym klientom zaoferowała 50 proc. zniżkę na parking pod lotniskiem w Łodzi, na które i ona przeniosła wyloty swoich imprez z Warszawy.

Mimo tych ułatwień i upustów wycieczki, które zamiast z Warszawy realizowane są z innego portu, nie cieszą się zbyt dużym wzięciem. – Widzimy spadek zainteresowania. Klienci szukają wyjazdów z terminem wylotu w środku tygodnia, a nie w weekend – mówi Artur Altman z Alfa Star.

Obniżenie się popytu zaczęło być widoczne dużo wcześniej. W zasadzie, jak mówi branża, od momentu, kiedy zapadła decyzja w sprawie remontu, czyli przed wakacjami. – Mieliśmy wiele zapytań od naszych klientów o możliwość zmiany terminu wylotu lub kierunku wycieczki. Zgadzaliśmy się na to, by ich nie utracić. Bo ta sytuacja uderza w wiarygodność i fachowość biur podróży. Chcieliśmy wyjść z całego tego zamieszenia godnie – mówi Piotr Henicz, wiceprezes zarządu Itaki.

A to wiąże się z dodatkowymi wydatkami. I to nie małymi, ale sięgającymi w przypadku mniejszego touroperatora kilkudziesiąt tysięcy złotych, a dużego – nawet kilkuset tysięcy.