Przyszłoroczny deficyt, rzędu 35036 mld zł, będzie zbyt duży, aby spełnić unijne kryteria.

Na podstawie przyjętych wczoraj przez rząd założeń makroekonomicznych do przyszłorocznego budżetu Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku wylicza, że w 2011 roku deficyt może wynieść 36,3 mld zł. Jednak dla polskich planów wejścia do strefy euro ważniejszy jest deficyt całych finansów publicznych. Ten też spadnie, ale tempo tego spadku nie będzie zbyt duże. Choćby dlatego, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku ma być niższy niż Ministerstwo Finansów zapisało w styczniowym programie konwergencji. Tam była mowa o 4,5-proc. wzroście PKB. W założeniach do budżetu rząd przyjął wczoraj prognozę 3,5 proc.

Reklama

- Dlatego projekcja z programu konwergencji zakładająca spadek deficytu do 3 proc. PKB w 2012 roku jest mało prawdopodobna – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów. I dodaje, że nawet gdyby udałoby się zmniejszyć przyszłoroczny deficyt do 5,5 proc. PKB z 7 proc. PKB obecnie, to i tak cięcie o 2,5 proc. w kolejnym roku bez radykalnych zmian strukturalnych jest praktycznie niemożliwe

A na te się nie zanosi. Rząd zamroził co prawda płace w administracji – o czym pisaliśmy wczoraj – ale nie rezygnuje z podnoszenia wydatków na świadczenia socjalne. Nie stara się ich nawet ograniczyć. Już od października wzrosną kryteria dochodowe i świadczenia w pomocy społecznej. W tym roku budżet przeznaczy na ten cel dodatkowo 142 mln zł, w przyszłym prawie 600 mln zł. Nie będzie też zamrożenia, czy choć mniej hojnych podwyżek emerytur i rent, które otrzymuje prawie 10 mln osób. Wzrosną o około 2 proc., a budżet wyda na ten cel ponad 2 mld zł. Rząd nie zamierza też zamrozić podwyżek dla nauczycieli. Mogą wzrosnąć w 2011 roku nawet o 10 proc. co oznacza konieczność znalezienia w kasie państwa kolejnych 2 mld zł. Jedyne oszczędności jakie na razie zapowiada rząd to zamrożenie płac w sferze budżetowej, co zmniejszy wydatki o 800 mln zł.

Reklama