Grzegorz Osiecki, Paweł Rożyński: Pana kandydaturę na prezesa NBP zgłosił Bronisław Komorowski i, jak twierdzi Donald Tusk, była to jego własna decyzja. W tej sytuacji wasza współpraca powinna się układać wręcz koncertowo. Nie czuje się pan zobowiązany, by go teraz mocno wspierać?

Marek Belka: Najważniejsza jest współpraca między wszystkimi organami państwa dla dobra Polski i jej obywateli. Prezydent RP to najwyższy urząd państwowy, do którego mam ogromny szacunek i jestem przekonany, że współpraca z panem prezydentem będzie konstruktywna i sprzyjała wzrostowi dobrobytu kraju.

Finał kampanii prezydenckiej to była ostra licytacja na obietnice. Czy Bronisław Komorowski będzie w stanie się z nich wywiązać?

A jakie to obietnice, bo nie śledziłem kampanii? Z tego co wiem, ekonomia nie była głównym przedmiotem dyskusji.

Były obietnice podwyżek dla nauczycieli, ulgi dla studentów, zostawienia w spokoju KRUS.

Dobrze jest wiedzieć, jakie jest nastawienie prezydenta do polityki gospodarczej, ale jej głównym twórcą jest rząd.

Mamy perspektywę 500 dni do końca kadencji parlamentu. W tym czasie koalicja PO-PSL może liczyć na współpracę prezydenta. Jakie fundamentalne zmiany powinna w tym czasie przeprowadzić?

Reklama

Do końca tego roku trzeba przygotować ambitny budżet na rok 2011. To konieczne, choć na razie Polska wydaje się być krajem odpornym na turbulencje na rynkach finansowych. Jednak jest to kryzys światowy, który skoncentrował się obecnie w Europie i nikt nie jest w 100 procentach bezpieczny. Dlatego lepiej być przygotowanym na takie zdarzenia. Choć mamy rok wyborczy, liczę, że rząd skupi się teraz na walce z deficytem budżetowym. W przeciwnym razie może osłabnąć zainteresowanie inwestorów polskimi obligacjami i będziemy mieli utrudnione finansowanie wydatków.

Co to znaczy budżet ambitny?

Nie może polegać tylko na wzroście wpływów podatkowych związanych z poprawiającą się koniunkturą, ponieważ to nic nie zmienia. Jak się koniunktura pogorszy, to znów pojawią się te same problemy. Dlatego potrzebne są zmiany strukturalne, czyli obniżające wydatki lub ograniczające ich wzrost.

>>>Czytaj dalej>>>



Z zapowiedzi rządu wynika, że będzie reguła wydatkowa, ale odnosząca się tylko do wydatków elastycznych, udrożnienie obiegu pieniądza. Raczej nie cięcia, a ograniczenia wzrostu wydatków. To wystarczające kroki?

Polska nie jest w sytuacji, gdy trzeba desperacko ciąć wydatki. Oczywiście są obszary, gdzie można ciąć, ale nie będę ich wskazywał, bo lepiej zna się na tym minister finansów i nie chcę go wyręczać. Na szczęście jesteśmy lata świetlne od sytuacji Grecji.

Największym wyzwaniem, które stanie przed tandemem Tusk-Komorowski, będzie reforma emerytalna.

Jednym z największych sukcesów tego rządu była reforma emerytur pomostowych, czyli faktycznie ograniczenie prawa do wcześniejszych emerytur dla znaczącej liczby obywateli. Reformę emerytalną trzeba dokończyć, bo wiele rzeczy jest niedopracowanych. Zmiany są potrzebne, na przykład w mundurówkach i KRUS.

W Europie kolejne państwa podnoszą wiek emerytalny.

Nie uciekniemy od tego z powodów demograficznych. Pierwszym krokiem powinno być wprowadzenie elastycznego wieku emerytalnego. Gdy ludzie będą mieli prawo wybierać, bardzo szybko się zorientują, jak olbrzymie znaczenie dla wysokości wypłacanych emerytur ma dłuższa praca. Zachęcałbym tu rząd do zdecydowanych działań, jednak przede wszystkim trzeba obniżyć poziom niepokoju, jaki w tej sprawie panuje, przekonać społeczeństwo. Niech rząd da jasny sygnał: chcesz iść na emeryturę wcześniej, proszę bardzo, ale dostaniesz za to mniej.

Od ponad dziesięciu lat, od rządu Jerzego Buzka, kolejne rządy zmniejszają podatki. Czy kłopoty w finansach publicznych doprowadzą do tego, że obciążenia znów wzrosną?

Na pewno nie ma co liczyć na dalsze obniżki, ale dobrze byłoby uniknąć podwyższania podatków. To jest możliwe pod warunkiem energicznego ograniczania wzrostu wydatków, a tam, gdzie trzeba, po prostu cięć.