Prokuratura w Tarnowie, która wyjaśnia, dlaczego Rosjanie wprowadzili embargo na polskie mięso, dotarła do sensacyjnych informacji. Dokładnie zbadała dokumenty eksportowe, o których Rosjanie mówili, że są podrobione, i które stały się pretekstem do wprowadzenia embarga. Faktycznie - dokumenty zostały podrobione. Ale nie przez Polaków, lecz przez... Rosjan. Świadczą o tym specyficzne błędy ortograficzne.
Prokuratura ma także dowody, że mięsa nie wyprodukowano w Polsce. Więcej, nigdy go tu nie było, nawet przejazdem! Z analizy dokumentów wynika, że sporne mięso dotarło do Rosji ze Stanów Zjednoczonych. Najpierw przybyło drogą morską do litewskiego portu w Kłajpedzie, a później pojechało przez Kowno do Moskwy.
Gdzieś na tej trasie podrobiono dokumenty eksportowe i weterynaryjne. Tak, żeby towar wyglądał na polski. Fałszerz musiał mieć dostęp do ściśle strzeżonych blankietów, wzorów podpisów, pieczęci oraz tajnych danych o importerach w Rosji i na Litwie. A kto ma dostęp do takich rzeczy? Pierwsze na myśl przychodzą właśnie siły specjalne. To chyba oczywiste.
Czyżby za zakazem importu naszego mięsa do Rosji stały służby specjalne? Na to wygląda. Nasza prokuratura ma dowody, że zepsute mięso, które niby mieliśmy kiedyś eksportować do Rosji, nigdy nie było w Polsce! A papiery eksportowe podrobili jacyś Rosjanie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama