Na razie w tej kategorii nie mamy zbyt dobrych wyników. Obecnie na blisko 50 linii lotniczych tylko siedem firm to tani przewoźnicy. W innych krajach europejskich, jak Hiszpania czy Wielka Brytania, działa ich co najmniej dwa razy więcej.

"Żeby poprawić konkurencyjność polskiego rynku lotniczego udziały w regionalnych portach lotniczych, którymi zarządza obecnie PPL, powinny trafić do samorządów" - zapowiada Tadeusz Jarmuziewicz z Platformy Obywatelskiej, były wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury, a obecnie wymieniany jako kandydat do fotela wiceministra infrastruktury. Zaostrzenie konkurencji może też przyczynić się do obniżenia cen. Przybędzie bowiem linii, które będą rywalizować na tych samych trasach. Kluczem do zmian jest reorganizacja PPL.

Zgodnie z planami PO przedsiębiorstwo albo zostanie zlikwidowane, albo ocaleje w mocno okrojonej formie. W tym drugim przypadku będzie zarządzać jedynie Okęciem. Docelowo miałoby być skomercjalizowane, a następnie sprywatyzowane poprzez warszawską giełdę. "Ostateczną decyzję co do PPL podejmiemy po audycie, jaki po objęciu urzędu zleci minister infrastruktury" - mówi Jarmuziewicz. "Na pewno jednak absurdem jest dalsze utrzymywanie archaicznej struktury, która swoimi korzeniami sięga komuny" - dodaje.

Reorganizacja PPL nie załatwi jednak wszystkich problemów. Zbigniew Sałek, wiceprezes PL Wrocław, zwraca uwagę na nieuregulowaną sprawę własności gruntów, na których zlokalizowane są lotniska. Obecnie bowiem tereny lotniskowe w niemal każdej ze spółek należą w dużej części do Agencji Mienia Wojskowego.

"Działki trafią do spółek zarządzających lotniskami, bo to warunek konieczny, żeby porty wykorzystały w pełni 700 mln euro, jakie mają zarezerwowane w funduszach unijnych do 2013 r." - zapewnia Jarmuziewicz. Nie mówi też "nie” prywatyzacji lotnisk dotąd nieformalnie blokowanej przez PPL i Ministerstwo Transportu. Potencjalni inwestorzy nie powinni jednak liczyć na przejęcie naziemnej infrastruktury lotniczej, lecz najwyżej na przejęcie usług komercyjnych, takich jak zarządzanie terminalami pasażerskimi.

"Przykład lotniska w Budapeszcie należącego do koncernu Hochtief pokazuje, że kierunek prywatyzacyjny jest właściwy. Z drugiej jednak strony lotnisko w Pradze pozostaje w rękach Czeskiego Skarbu Państwa, a i tak jest znacznie lepiej zorganizowane, lepiej rozwinięte pod względem siatki połączeń niż Warszawa" - uważa Tomasz Kułakowski, szef marketingu Ryanair na Europę Środkowo-Wschodnią.

Jednak nie ma wątpliwości, że monopol firmy zarządzającej kilkoma kluczowymi portami na konkurencyjnym rynku jest zły. Najlepszym przykładem jest firma BAA zarządzająca największymi lotniskami wokół Londynu, która co prawda została sprywatyzowana, ale z punktu widzenia linii lotniczych w niewielkim stopniu poprawiło to warunki działalności portów. "Lotniska te wciąż pozostają drogie, przez co hamują rozwój linii. Najlepiej zatem, kiedy istnieje konkurencja. Wtedy nawet państwowy właściciel jest zmuszony do bycia wydajnym" - podkreśla Kułakowski.




Trzeba uwolnić lotniska od PPL
prof. Andrzej Ruciński
Uniwersytet Gdański


Wreszcie pojawił się dobry sygnał dla rynku lotniczego. PPL to potworek prawny, który w obecnych realiach nie ma ekonomicznej racji bytu. Już dawno powinien być zlikwidowany, a udziały w portach regionalnych oddane w ręce lokalnych samorządów. Porty regionalne będą mogły odetchnąć pełną piersią. Obecnie, mimo że formalnie są spółkami prawa handlowego, zawsze muszą się liczyć z głosem jednego z ważniejszych udziałowców. Likwidacja PPL nie zakłóci w żaden sposób działalności warszawskiego lotniska. Obecnie struktura tej spółki dubluje po prostu masę służb Okęcia - jej likwidacji port nawet nie zauważy.