Jest pan adwokatem dłużników?
Nie bronię ich, tylko próbuję pomóc im wyjść na prostą. Jestem psychologiem, przez ponad 35 lat pracowałem z osobami uzależnionymi. Kiedyś natrafiłem na teorię wyuczonej bezradności Martina Seligmana i doszedłem do wniosku, że ona idealnie opisuje sytuację dłużników. I stworzyłem dla nich program wsparcia.
Dlaczego właśnie ta teoria?
Reklama
Bo wyjaśnia, co dzieje się z nami, kiedy tracimy poczucie bezpieczeństwa czy sprawczości. Przestajemy rozumieć, co się dzieje, nie potrafimy przewidzieć biegu zdarzeń. Brakuje nam chęci do działania i umiejętności angażowania się. Pojawiają się deficyty emocjonalne, które przejawiają się depresją, apatią czy wrogością. Ta bezradność ma jednak pozytywne strony – skoro jest wyuczona, to da się jej oduczyć. Ale chęć zmiany musi wyjść od dłużnika, wyciąganie go z kłopotów za uszy czy postawy nadopiekuńcze wywołają skutek odwrotny – tylko utwierdzą go w bezradności. Pamiętajmy, że zazwyczaj są to ludzie, którzy mają za sobą lata robienia rzeczy nieodpowiedzialnych, nawet wręcz głupich. Bezradność nie jest w pierwszej kolejności wynikiem braku chęci do zmiany, co jest skutkiem niedostatku wiedzy.
Reklama
Nie uczymy się na własnych błędach?
Doświadczenia są ważne, ale samo poniesienie konsekwencji własnych czynów to za mało. Kara nie zmieni człowieka, jeśli nie będzie towarzyszyła jej nauka. Wiem o tym, bo przez lata pracowałem też jako psycholog w Zakładzie Karnym we Wronkach, największym w Polsce więzieniu dla recydywistów. Obserwowałem wielu dłużników, którzy z czasem poddawali się życiu, w jakie wpadli. Wegetowali i kombinowali, jak przetrwać.